Polscy siatkarze wygrali w Łodzi z Włochami 3:1 w meczu drugiej kolejki drugiej rundy mistrzostw świata. Biało-czerwoni są obecnie wiceliderem grupy E. Wieczorem szanse na awans do trzeciej fazy rywalizacji straciły kolejne cztery zespoły.
Włosi, choć prawdopodobieństwo znalezienia się przez nich w najlepszej "szóstce" turnieju już przed meczem było minimalne, w pierwszym secie wypunktowali Polaków. Z czasem gospodarze zaczęli się prezentować coraz lepiej, a z kolei drużynie z Italii seryjnie przytrafiały się proste błędy. Podopieczni Stephane'a Antigi nie zawsze byli w stanie je wykorzystać, ale w drugiej części spotkania prym wiódł już Mariusz Wlazły, który zgromadził na swoim koncie łącznie 25 punktów.
"Martwi mnie, że drugi mecz z rzędu słabo zagrywaliśmy. Musimy nad tym elementem popracować i na tym się skupimy na treningach. Poza tym znowu słabo zaczęliśmy spotkanie. Na szczęście tym razem udało nam się pozbierać, ale jak przyjdzie nam zagrać z silniejszym przeciwnikiem, może to być za mało" - analizował szkoleniowiec biało-czerwonych, którzy zajmują obecnie drugie miejsce w tabeli.
Drużyny te drugi raz w historii zmierzyły się w MŚ. Poprzednio - w 2002 roku - Polacy przegrywali 0:2, by triumfować po tie-breaku.
Włosi są jedną z siedmiu drużyn, które tego dnia pożegnały się z możliwością awansu do kolejnego etapu rywalizacji. Po raz ostatni reprezentacji Italii w czołowej "szóstce" mundialu zabrakło 28 lat temu. Podopieczni Mauro Berruto powtórzyli też inny niechlubny wyczyn z 1986 roku - nigdy później aż do czwartku nie przegrali czterech meczów MŚ z rzędu (wówczas zanotowali łącznie pięć kolejnych porażek).
Poza Włochami wieczorem o pożegnaniu z turniejem dowiedzieli się również występujący także w grupie E Argentyńczycy oraz rywalizujący w grupie F Bułgarzy i Kubańczycy. Kilka godzin wcześniej rozstrzygnęły się z kolei losy Finów i Chińczyków (oba zespoły z grupy F) oraz grupowych rywali gospodarzy Australijczyków.
Kubańczycy, wciąż jeszcze wicemistrzowie globu, "urwali" we Wrocławiu seta Rosjanom, ale to było wszystko, na co ich było stać w pojedynku ze złotymi medalistami olimpijskimi z Londynu. Gdyby w czwartek Kuba doprowadziła do tie-breaka, zostałaby ósmą drużyną w historii MŚ, która wygrała 250 setów w tej imprezie.
"Sborna" jest obok Brazylii jedynym niepokonanym dotychczas zespołem w odbywającym się w Polsce turnieju. "Canarihnos", którzy wyprzedzają ją o jeden punkt i są liderami grupy F, kilka godzin wcześniej bez problemu w trzech partiach wygrali z Chinami.
Początkowo takim samym wynikiem zakończyło się spotkanie Francji z Australią w Bydgoszczy, ale po wideoweryfikacji gra trwała dalej i zespół z antypodów wygrał trzecią odsłonę 32:30. W kolejnej "Trójkolorowi" nie dali już szans rywalom. Drużyna prowadzona przez Laurenta Tillie prowadzi w tabeli grupy E z punktem przewagi nad Polakami.
Francuzi są jedną z rewelacji trwających do 21 września MŚ. Poprzednio pięć kolejnych meczów w imprezie tej rangi wygrali 44 lata temu.
Potwierdziły się wieści o poważnym kryzysie w reprezentacji Bułgarii. Brązowi medaliści sprzed ośmiu lat nie mieli szczęścia w swoim 150. spotkaniu MŚ - przegrali w Katowicach z Bułgarią 1:3 i stracili na szanse na awans do kolejnego etapu.
"Kluczowa w meczu była zagrywka. Niemcy mieli mocną, my nie byliśmy w stanie odpowiedzieć tym samym. Poza tym nawet w trudnych dla rywali sytuacjach nie potrafiliśmy ustawić potrójnego bloku" - analizował szkoleniowiec Bułgarów Płamen Konstantinow.
Zadowolenia nie ukrywał opiekun Niemców Vital Heynen. Jego podopieczni są trzecim zespołem grupy F. "Prowadzę tę drużynę od 2012 roku. Dziś zagraliśmy dwa najlepsze sety w tym czasie. Zaprezentowaliśmy niesamowitą skuteczność w zagrywce i ataku, a po błędach oddaliśmy Bułgarom tylko 12 punktów. Najbardziej obawiałem się właśnie tego przeciwnika. Teraz nie boimy się już nikogo. Zobaczymy, dokąd to nas zaprowadzi" - zaznaczył.
Dobrze w grupie E radzą sobie z kolei Amerykanie, którzy po południu wygrali 3:1 z Serbami. W zespole z USA błyszczał środkowy David Smith, który pojawił się na boisku w drugim secie i zdobył łącznie 14 pkt.
"Wczoraj obawialiśmy się, jak zdołamy zregenerować siły po wyczerpującym fizycznie i emocjonalnie pojedynku z Polakami, ale prezentowaliśmy się dziś doskonale. Dzięki tej wygranej sytuacja w grupie dla nas jest bardziej korzystna" - podkreślił trener USA John Speraw.
Irańczycy nie mieli żadnego kłopotu z dopisaniem do swojego konta trzech punktów za mecz z Argentyńczykami - 3:0. W takim samym wymiarze Kanadyjczycy triumfowali w spotkaniu grupy F z Finlandią, która tym samym pożegnała się z marzeniami o awansie.
Piątek będzie dniem przerwy w turnieju. W sobotę odbędą się mecze trzeciej kolejki. Biało-czerwonych czeka o godz. 20.25 w Łodzi spotkanie z Iranem.