Mecz z Włochami w łódzkiej Atlas Arenie ma dać polskim siatkarzom pierwsze punkty w 2. rundzie mistrzostw świata. Początek o 20.25. Z kolei Brazylijczycy w spotkaniu z Chinami będą chcieli odnieść setne zwycięstwo w historii mundialu.
Biało-czerwoni do starcia podejdą po pierwszej porażce w turnieju. W środę ulegli Amerykanom 1:3, ale w rozmowie z dziennikarzami nie byli załamani. Podeszli do tego spokojnie i zapewniali: "przecież zawody się jeszcze nie skończyły, a my nadal jesteśmy w grze".
I faktycznie tak jest. W tabeli gr. E z dorobkiem dziewięciu punktów zajmują drugie miejsce. Punkt więcej mają Francuzi, a taką samą zdobyczą mogą pochwalić się Serbowie.
Włosi już praktycznie nie liczą się w walce o awans. Są na przedostatniej lokacie i mają tylko dwa punkty. Ponadto są podłamani swoim występem i ich morale nie jest najlepsze. Jeśli jednak chcą zachować choćby teoretyczne szanse na wyjście z grupy, z Polakami musza wygrać.
Jak burza przez turniej idą Francuzi. W czwartek przyjdzie im się zmierzyć z Australią, która nie ma szans na awans i gra już tylko o honor.
Znacznie bardziej zacięty pojedynek powinni stoczyć Niemcy z Bułgarami. W trudniejszej sytuacji w tym starciu jest bałkańska ekipa, która dzień wcześniej uległa Brazylii. Z kolei Niemcy podkreślają, że przyjechali do Polski po medal, a w czwartek mogą zrobić ku temu ważny krok.
"Gramy wreszcie solidną, równą siatkówkę, popełniamy mało błędów i to mnie cieszy najbardziej" - podkreślił trener Niemców Vital Heynen.
Ważny dla Polaków będzie mecz USA - Serbia. Bałkański zespół ma bowiem w dorobku tyle samo punktów, co biało-czerwoni, a Amerykanie udowodnili w środę swoje wysokie aspiracje. Nadal mówią otwarcie o medalu. Spotkanie zapowiada się jako bardzo zacięte.
Ciekawie powinno być także w starciu Argentyny z Iranem. Ekipa z Ameryki Płd. musi wygrać, by jeszcze realnie marzyć o awansie. Ich rywale są rewelacją turnieju i nawet małe potknięcie nie wyeliminuje ich z walki o pierwszą trójkę w tabeli.
Kanadyjczycy, którzy pokonali 3:2 Kubańczyków, sprawdzą teraz Finów. Stawka jest wysoka, bo zawodnicy spod znaku Klonowego Liścia mogą być jedną z niespodzianek turnieju i mają jeszcze realne szanse na to, by znaleźć się w "szóstce". Finowie mają w dorobku zaledwie dwa punkty.
Kubańczycy są tak słabo teraz dysponowani, że Rosjanie w czwartek we Wrocławiu nie powinni mieć raczej większych problemów z ich pokonaniem. Mistrzowie olimpijscy w tabeli gr. F mają tylko punkt mniej od obrońców tytułu Brazylijczyków.
Najłatwiejsze zadanie wydają się mieć w czwartek Brazylijczycy, którzy spotkają się w Katowicach z outsiderem grupy F - Chinami. Każde inne rozstrzygnięcie niż pewne zwycięstwo "Canarinhos" będzie można uznać za sensację. Jeśli wygrają, to będzie ich setny triumf w historii w meczach mistrzostw świata.
Nie pomoże im w tym prawdopodobnie Murilo, który w meczu z Finlandią (3:0) nabawił się urazu nogi. To spore osłabienie, bo przyjmujący Brazylii był w znakomitej dyspozycji.