Jeśli dzisiaj Europa odda w ręce Rosji Ukrainę, to w niedługim czasie sama zginie – ostrzega abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Podstawowy błąd Europy - jego zdaniem - polega na tym, że Unia Europejska deklaruje przywiązanie do określonych wartości, ale nie potrafi ich bronić.
KAI: Istotnym elementem w kształtowaniu świadomości narodowej jest też wiara religijna. Tymczasem na Ukrainie mamy różne Kościoły, a część prawosławia jest zależna od Patriarchatu Moskiewskiego.
- Ukraina zawsze była terenem, gdzie pojawiały się konflikty na tle religijnym. Ale dziś tego nie ma. Społeczności religijne działają jako jedna całość - nawet Ukraińska Cerkiew Patriarchatu Moskiewskiego. Kościół ten ma nowego przewodniczącego - metropolitę kijowskiego Onufrego. Zobaczymy w jaki sposób będzie on budować relacje z Moskwą, a z drugiej strony z niepodległym państwem ukraińskim. Ważne jest, że pierwszym aktem synodu tego Kościoła po wyborze nowego przewodniczącego był apel o zawieszenie broni – adresowany do wszystkich stron. To znaczące.
Dobra atmosfera panuje w ramach Wszechukraińskiej Rady Kościołów. W najważniejszych sprawach jesteśmy zjednoczeni. Nie tylko na poziomie werbalnym ale i w działaniu. Wszystkie Kościoły zaangażowały się na rzecz wolnej Ukrainy, pomagają też wojsku.
KAI: W jaki sposób?
- W parafiach – greckokatolickich i innych - zbierane są pieniądze na wyposażenie wojska. Jest to konieczne, gdyż ekipa Janukowicza dokonała daleko idącego zniszczenia armii. Zbiórki organizują wszystkie Kościoły, włącznie z moskiewskim. Wspierają tych, którzy bronią wspólnej ojczyzny.
Nie kupujemy broni ale hełmy, kamizelki kuloodporne, lekarstwa, środki opatrunkowe, żywność, itp. Pieniądze na to zbierane są w parafiach.
Kościoły pomagają także w zorganizowaniu opieki medycznej oraz pomagają uchodźcom z terenów, gdzie toczą się walki. Dostarczamy bezpośredniej opieki, znajdujemy mieszkania, staramy się pomóc w integracji w nowym środowisku oraz znaleźć pracę. Oprócz tego nasz Kościół - podobnie jak inne - wysyła kapelanów na front.
KAI: Ilu greckokatolickich kapelanów towarzyszy żołnierzom?
- Dziś dwudziestu pięciu. Jeśli jednostka z Galicji jedzie na wschód, to ze swoim księdzem.
KAI: Kościół greckokatolicki jest także rzecznikiem sprawy ukraińskiej za granicą?
- Ważnym elementem misji Kościoła jest troska o prawdę. Niedawno list tłumaczący sytuację na Ukrainie skierowałem do przewodniczących konferencji biskupich i organizacji międzynarodowych, włącznie z OBWE i ONZ. Otrzymały go również Kościoły prawosławne oraz liderzy innych religii. Była to odpowiedź na rozesłany wcześniej list Patriarchatu Moskiewskiego, gdzie sytuację na Ukrainie przedstawiano jako "wojnę religijną". Można było przeczytać, że „uniaci” i „schizmatycy” zabijają prawosławnych. Tymczasem nigdy relacje pomiędzy Kościołami na Ukrainie nie były tak korzystne. Nie mogłem milczeć!
KAI: Jak w tym kontekście można ocenić postawę patriarchy Cyryla i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego? Chyba stoi on na rozdrożu pomiędzy lękiem przed Putinem a obawą utraty wiernych na Ukrainie?
- Na temat relacji patriarchy z prezydentem Rosji nie będę się wypowiadać. Generalnie, hierarchia Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego pozostaje pod wpływem propagandy państwowej Rosji i przenosi ją na poziom religijny. To bardzo niebezpieczne.
KAI: Czy w tym kontekście należy rozumieć koncepcję „Ruskiego Świata”, głoszoną przez patriarchę Cyryla, a oznaczającą powołanie Rosji do duchowego przewodnictwa w świecie prawosławnych krajów słowiańszczyzny?
- Koncepcja „Ruskiego Świata” upadła wraz z agresją na Ukrainę. To nie ma nic wspólnego z „duchowym przewodnictwem”. Teraz Patriarchat mówi o historycznej Rusi. I w ten sposób usiłuje uzasadnić przynależność do „historycznej Rusi” tych terenów, którymi zainteresowana jest Rosja ze względu na swój interes geopolityczny.
Jeśli więc któryś z duchownych Kościoła chrześcijańskiego zamiast być apostołem miłości, pokoju i pojednania, zaczyna być głosicielem nienawiści, to antagonizuje narody i atakuje pokój religijny jaki ma miejsce na Ukrainie.
KAI: Czy obecna sytuacja może doprowadzić do zjednoczenia trzech Kościołów prawosławnych na Ukrainie? Tym samym do wyswobodzenia się tego, który pozostaje pod wpływami Moskwy?
- Wierni każdego z tych trzech Kościołów: Patriarchatu Moskiewskiego, Patriarchatu Kijowskiego i Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego zaczęli się domagać od swoich duchownych pojednania i jedności.
Przypomnijmy, że każdy z trzech Kościołów prawosławnych w tym kraju deklaruje się jako autokefaliczny, lecz tylko jeden jest uznawany przez światowe prawosławie: Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM). Agresja rosyjska przyczynia się do kryzysu w łonie tegoż Kościoła. Wiem, że dla braci i sióstr z tego Kościoła ważne jest zachowanie jego integralności, choć może nie być to łatwe.
KAI: Czy nadal aktualna jest koncepcja formułowana przez kard. Lubomyra Huzara, że po uzyskaniu statusu patriarchatu przez Ukraiński Kościół Greckokatolicki, może zrodzić się wokół niego ruch zjednoczeniowy wschodniego chrześcijaństwa?
- Najpierw chciałbym, aby jedno dotarło to do świadomości prawosławnych. Ustanowienie patriarchatu dla Ukraińskiego Kościoła Geckokatolickiego nie jest "atakiem" na prawosławie moskiewskie czy Konstantynopol. Chcemy aby nasz przyszły patriarchat miał wymiar ekumeniczny i był otwarty na innych. Przecież jesteśmy dziećmi tego samego chrztu św. Włodzimierza.
KAI: A czy odczuwa Ksiądz Arcybiskup wystarczającą solidarność ze strony Kościołów europejskich?
- Solidarność Kościołów jest niezwykła. Z tego miejsca chciałbym podziękować zwłaszcza Kościołowi katolickiemu w Polsce. Tak biskupom jak i wiernym, tym którzy modlą się i poszczą w intencji Ukrainy. Ważna jest też pomoc humanitarna.
KAI: Czy jest ona wystarczająca? Co można byłoby jeszcze zrobić?
- Wielkim problemem stają się uchodźcy z obszarów objętych wojną. Społeczeństwo ukraińskie nie jest w stanie pomóc im w sposób wystarczający.
Ponadto wielka prośba do Polaków, abyście innym przekazywali prawdę o tym co dzieje się na Ukrainie. Wojna informacyjna prowadzona przez Rosję jest bardzo niebezpieczna. Jeśli Zachód podda się dezinformacji, poniesie tragiczne konsekwencje.
KAI: A jak Ksiądz Arcybiskup widzi przyszłość?
- W sumie jestem optymistą. Optymizmem napawa mnie transformacja jaką przechodzi ukraińskie społeczeństwo, na każdym poziomie: politycznym, wojskowym, socjalnym, itp. Tak pozytywnych zmian Ukraina nie doświadczyła przez 23 lata niepodległości. Przestaliśmy być amorficznym państwem postradzieckim. Przeżywamy bóle porodowe, które dostarczają cierpień, ale dają nadzieję na nowe życie. Niezależnie co się stanie, to procesu tego nie zniszczą rosyjskie czołgi. A jako chrześcijanie wierzymy w Boga, który jest Panem historii, w Jego rękach leży los wszystkich narodów. Wierzę, że Bóg będzie błogosławił wysiłkom społeczeństwa, które się broni, odradza i idzie za głosem Ewangelii.
Przypomnijmy, że żadna wojna nie jest wieczna. Wcześniej czy później ten konflikt się skończy. Jako zwierzchnicy Kościołów musimy mieć wizję przyszłości. Prezydenci, generałowie i ich koncepcje przemijają - a Kościoły i narody pozostają. Przed Kościołami na Ukrainie stoi pytanie: za jaką przyszłością Ukrainy i tej części Europy opowiadamy się jako chrześcijanie?
KAI: Dokonuje się zatem rewolucja moralna rozpoczęta na kijowskim Majdanie?
- Kijowski Majdan - w szerszym znaczeniu tego pojęcia - jeszcze się nie skończył. Nasza rewolucja moralna i odzyskiwanie ludzkiej godności przechodzi w kolejne fazy. Rewolucje miały wymiar tragiczny ale też i wielki.
Jak już mówiłem, mamy trzy czynniki określające naszą obecną sytuację: Ukrainę, Rosję i Zachód. Wybitny arabski filozof i lekarz średniowiecza Awicenna mówił, że lekarz przychodzący do chorego człowieka powinien uwzględnić trzy czynniki: chorobę, osobę chorego i lekarza. Podkreślił, że jeśli chory będzie po stronie lekarza to obaj przezwyciężą chorobę.