Jeśli dzisiaj Europa odda w ręce Rosji Ukrainę, to w niedługim czasie sama zginie – ostrzega abp Światosław Szewczuk, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Podstawowy błąd Europy - jego zdaniem - polega na tym, że Unia Europejska deklaruje przywiązanie do określonych wartości, ale nie potrafi ich bronić.
KAI: Tymczasem Zachód bardziej wierzy w środki pokojowe niż militarne. Czy wobec Rosji ta droga nie ma szans?
- Przyszłość Ukrainy nie zostanie rozstrzygnięta na polu walki. Może zostać rozstrzygnięta wyłącznie w trójkącie: Ukraina, Rosja, Zachód. Bowiem bez Rosji i jej akceptacji ciężko będzie znaleźć dla Ukrainy pozytywne rozwiązania. To Rosja zaczęła konflikt i musi go zakończyć. Dlatego tak ważne są działania dyplomatyczne. Wcześniej czy później wojny kończą się porozumieniem. Musimy do tego doprowadzić, gdyż giną ludzie. Rosja także bardzo dużo traci. Ta sytuacja może stać się katalizatorem poważnych wewnętrznych zmian w Rosji. Kreml musi to sobie uświadomić.
Zawsze mówiłem i mówię, że Ukraina nie jest wrogiem Rosji. My Ukraińcy nie rozumiemy dlaczego Rosja nas atakuje. Mówi się, że jesteśmy państwem nieprzyjaznym. Nie ma to nic wspólnego z prawdą.
Ukraina szuka dialogu i partnerstwa, zwłaszcza na poziomie kultury. Mieszkańcy południa i wschodu kraju mają swoich bliskich, krewnych i przyjaciół w całej Rosji. Dla nich ta agresja jest bardzo bolesna. Dla obu społeczeństw: ukraińskiego i rosyjskiego.
KAI: A zatem dyplomacja przede wszystkim...
- Jeśli nie dyplomacja to pozostaje wojna. A przecież wszyscy chcą jej uniknąć, także Rosja.
KAI: Rosja?
- Tak sądzę i chcę w to wierzyć...
KAI: Jakie nadzieje wiążą Ukraińcy z wyborem Donalda Tuska, który obejmie w grudniu funkcję przewodniczącego Rady Europejskiej...
- Już się mówi, że jedną z najniebezpieczniejszych osób dla Rosji w Unii Europejskiej jest Donald Tusk. Gratuluję Polsce i osobiście panu Tuskowi.
KAI: Jakiego rozwoju wypadków na Ukrainie spodziewa się Ksiądz Arcybiskup?
- Nikt tego nie wie, także ja. Jedno chciałbym podkreślić. Zewnętrzna agresja skutkuje cementowaniem narodowej tożsamości ukraińskiej. Dziś przyznają się do niej także ci, którzy wcześniej definiowali swoją tożsamość w bardzo różny sposób.
Dziś narodem ukraińskim stali się niemal wszyscy, niezależnie od pochodzenia etnicznego, orientacji politycznej czy religijnej. Odmienne pochodzenie etniczne – szczególnie na wschodzie - powodowało, że ludzie tam nie czuli silniejszej tożsamości ukraińskiej. Dziś pochodzenie etniczne traci na znaczeniu, a formuje się naród w sensie obywatelskim: „Jestem Ukraińcem, gdyż utożsamiam się z moją ukraińską ojczyzną, niezależnie od tego jakim językiem mówię, czy w którym kościele się modlę”. Ludzie zaczynają rozumieć, że Ukraina jest ich państwem, a jej niepodległość i integralność jest niezbędnym elementem ich własnej przyszłości.
KAI: A jakie są tego przykłady?
- Choćby Mariumpol, największy port nad Morzem Azowskim. Przed trzema miesiącami w lokalnym referendum duża część mieszkańców głosowała za powołaniem autonomicznej Donieckiej Narodowej Republiki. Kiedy jednak zobaczyli zbliżające się rosyjskie czołgi, był to taki wstrząs, że Mariumpol stał się twierdzą ukraińskiej tożsamości.
KAI: Kim więc są separatyści?
- Prawdziwych separatystów jest na Ukrainie bardzo mało. Osiemdziesiąt procent z nich przyszło z Rosji, a tylko 20 %, to miejscowi. Są wśród nich ludzie, którzy zostali zmarginalizowani pod rządami Ukrainy, są także elementy kryminalne.