Niemieckie zakonnice przeprosiły Polaków za II wojnę światową. Nie kalkulują: wyrażają skruchę w imieniu swojego narodu i przekazują nam słowa otuchy.
01.09.2014 18:13 GOSC.PL
Rzadko można na łamach „Gazety Wyborczej” uświadczyć zdjęcie uśmiechniętych zakonnic. A jednak tym razem redakcja wydrukowała je – przy ogłoszeniu, które zamówiła niemiecka Wspólnota Ewangelicznych Sióstr Marii. To specyficzny zakon, działający w ramach... wspólnoty ewangelickiej. 1 września chciały nam, Polakom, coś przekazać. – Przed 75 laty Niemcy napadły na Polskę. (…) Zginęły miliony ludzi, zniszczono tysiące miast i wsi, na masową skalę doszło do wywłaszczeń, deportacji, pracy przymusowej. Rozpoczęto ludobójstwo narodu żydowskiego. Na polskiej ziemi Niemcy zakładali nazistowskie obozy śmierci. Te fakty są dla nas bardzo bolesne i z głębi serca pragniemy Państwa za nie przeprosić [podkreślenie moje]. Nikt z nas nie może zmierzyć głębokości ran pozostawionych przez tę wojnę w każdej polskiej rodzinie – piszą zakonnice. Tym słowom towarzyszy także ewangeliczny przekaz pocieszenia, wsparty słowami z Psalmu 56. – Bóg widział wszystko, we wszystkim współcierpiał i zachował to w Swoim miłosiernym sercu. (…) Krzyż Golgoty przypomina nam wciąż o jego niezmiennej miłości. Ten krzyż jest dla nas wspólnym pocieszeniem. Jest to miejsce przebaczenia i źródło uzdrawiającej miłości naszego Pana, Jezusa Chrystusa, która może połączyć ze sobą nasze narody. Boże błogosław Polskę! – konkludują.
Te przeprosiny są owocem wieloletniego głębokiego przeżywania przez zgromadzenie swojego charyzmatu, którego częścią jest przebłaganie i zadośćuczynienie krzywdom wyrządzonym przez Niemców podczas II wojny światowej. Wyrażają pokorę i czystość intencji. Siostry Marii nie starają się relatywizować win. Nie przemycają między wierszami kłamstwa o „polskich obozach”, co przecież niestety coraz częściej zdarza się także w niemieckich mediach – wręcz przeciwnie, skrupulatnie przypominają, kto je zakładał. Pisząc o deportacjach nie korzystają z okazji, by uwypuklić bądź co bądź rzeczywiste cierpienia swoich rodaków. Nie kalkulują, tylko przepraszają. Za, osobowo, nie swoje winy, bo przecież części z nich za czasów tych zbrodni nie było jeszcze na świecie i żadna z nich nie brała w nich udziału.
Czytając te słowa, czułem, że skierowane są również do mnie. Choć z oczywistych przyczyn nie pamiętam II wojny światowej, jednak także moja rodzina – co w Polsce nie jest niczym szczególnym – odniosła w wyniku tej wojny liczne rany, w tym utratę najbliższych, nie mówiąc o rodzinnych domach czy dorobku życia. Cieszę się, że mogłem je przeczytać – i odpowiedzieć przebaczeniem.
Stefan Sękowski