Błogosławieni, którzy nie zostawiają Boga w spokoju! Podchodzą poza kolejnością.
11.08.2014 10:00 GOSC.PL
„Jezus wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu. Wnet bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, upadła Mu do nóg…” (Mt 7, 24-25)
Pierwsze zdanie. Zauważyliście je kiedyś? Ja dopiero wczoraj. Wszedł do domu. Chciał, by nikt o tym nie wiedział. Pragnął się ukryć, schować przed tłumem. To była Jego wola. A zatem Syrofenicjanka postąpiła wbrew temu, co zaplanował Jezus! Wdarła się do domu, padła o stóp. Zmieniła scenariusz.
Błogosławieni ci, którzy nie zostawiają Boga w spokoju! Którzy wydzierają Mu błogosławieństwo, domagają się realizacji obietnic. Trzymają się kurczowo słowa: „Ufność, którą w Nim pokładamy, polega na przekonaniu, że wysłuchuje On wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą" (1 J 5,14). Na przekonaniu, nie cieniutkiej linii domysłu czy pobożnych zgadywankach rodem z wyliczanki „kocha-nie kocha” (uzdrowi-nie uzdrowi, przyjdzie-nie przyjdzie).
Błogosławieni, którzy podchodzą poza kolejnością, mówią bezczelnie (jak Jakub nad potokiem Jabbok): „Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz”. Nie puszczę!
Syrofenicjanki nic nie wytrąciło z równowagi. Nawet przyrównanie do psów. Usłyszała: uzdrowienie jest dla dzieci. Nie daje się go psom. Upokorzona przyznała: „Jak pies zjem to, co spadnie pod stół”.
Wróciła do domu. Zastała dziecko leżące na łóżku. Zły duch wyszedł.
Marcin Jakimowicz