Jeśli ktoś idzie na pielgrzymkę i nie zaczyna bardziej kochać, to marnuje czas.
Pielgrzymka potrzebuje księdza!
Tak, właśnie tak. Grupa pielgrzymkowa nie powinna pielgrzymować samotnie. Potrzebuje Ojca. Kogoś, kto jest pierwszy na nogach i ostatni kładzie się spać pewny, że wszyscy są bezpieczni. Księdza na pielgrzymce nie zastąpi żadna osoba świecka: najpiękniej maszerująca kobieta ani najprzystojniejszy porządkowy. Nie wystarczy też, gdy ksiądz spaceruje za pielgrzymką pełniąc cenną posługę spowiednika. Drugi ksiądz (a najlepiej kilku, ale to czasem trudne) potrzebny jest w centrum wydarzeń!
Do czego może prowadzić brak księdza w grupie? (bo ksiądz np. zmęczył się i pojechał samochodem, bo zaspał, bo mu się nie chce już iść, bo idzie, ale nie jest Ojcem, tylko buja w obłokach albo plotkuje…). Taka sytuacja prowadzi albo do chaosu i przeobrażenia pielgrzymki w jarmark (Drodzy Księża, my naprawdę mamy o czym rozmawiać!), albo do wytworzenia się nowych liderów grupy (którzy mogą być szczerzy w mówieniu o swojej wierze i z dobrą wolą, ale jednocześnie nieprzygotowani do prowadzenia grupy, wprowadzający zamęt, mówiący o chrześcijaństwie według swoich wyobrażeń, a niekoniecznie według Ewangelii. I – co najważniejsze – są świeckimi, czyli tymi, których Wy – Księża – macie prowadzić!). Drodzy Księża – nie bójcie się być naszymi Ojcami! Potrzebujemy Was, a nie kolejnych dużych chłopaków czy kumpli. Mamy ich wystarczająco.
Pielgrzymka potrzebuje planu modlitwy i mądrych konferencji
Ta prosta zasada wcale nie jest oczywista i za nią też odpowiedzialni są księża (oczywiście współpracując ze świeckimi). Obowiązkowe punkty dnia pielgrzymkowego to rozpoczęcie godzinkami, śpiew, w odpowiedniej porze dnia różaniec (jedna część to minimum – w końcu po to jest pielgrzymka) i koronka, następnie konferencje (dobrze przygotowane! Najlepiej mówione, a nie czytane, bo wtedy lepiej trafiają do serca. I to na tematy, jakie interesują i są ważne. W wielu grupach odmawia się też Liturgię Godzin i zachęcam, aby nie pomijać tego punktu programu.
Warto też przyjąć zasadę, że w drodze się nie rozmawia. Postoje są regularne, wtedy jest czas na rozmowy i poznawanie ludzi. Na pewno pewien sprzeciw budzi wprowadzanie w drodze czasu „na porozmawianie”. Zazwyczaj to wyraz lenistwa prowadzącego : )
Śpiew
Mam dość dużą wrażliwość muzyczną (w słuchaniu) i obserwowałam wielokrotnie reakcje pielgrzymów na wykonywane pieśni i piosenki. Bez cienia wątpliwości muszę przyznać, że największe skupienie pielgrzymów można zaobserwować podczas wieczornych apeli, podczas Apelu Jasnogórskiego (tego wykonywanego na tradycyjną melodię!), śpiewanych godzinek czy innych tradycyjnych modlitw. Te pieśni najbardziej poruszają i pomagają w skupieniu zarówno kobietom, jak i mężczyznom, a tych drugich przecież zawsze nam mało w Kościele.
Nie chciałabym prezentować tutaj żadnych radykalnych poglądów odnośnie pieśni, tamburynów i gitar. Lubię czasem poszaleć i poskakać, zatańczyć belgijkę. Z nastawieniem na „czasem”. Nie jest dobrze, gdy centrum grupy pielgrzymkowej stanowią wesołkowate pioseneczki dla przedszkolaków. Niektórych na pewno warto unikać. Bo jednak dziwnie wygląda 30-letni mężczyzna, który – chcąc grzecznie włączyć się do śpiewu – nuci „dzieckiem Bożym jestem ja, lalalalala” albo który wymachuje rączkami, bo wypada włączyć mu się do pokazywania czegoś, co wygląda nienaturalnie… Za to normalnie i – chciałoby się powiedzieć – poruszająco – wyglądają mężczyźni śpiewający godzinki, Bogurodzicę (na Jasnej Górze zachęca się, aby tę pieść wykonywali tylko mężczyźni! Uwierzcie mi, że to brzmi wspaniale!) czy odmawiający różaniec.
Aby podać kilka konkretów: na pewno nie są dobrym wyborem na pielgrzymkę pioseneczki śpiewane z dziećmi w przedszkolach. To, że są skoczne i miłe, nie wystarczy. Podobnie, cudny dorobek Arki Noego z największymi ich hiciorami też z pewnością nie jest repertuarem pielgrzymkowym dla grupy wiekowej 20-35 (a to chyba główna grupa wiekowa pielgrzymki studencko-postudenckiej). W takich piosenkach mogą odnaleźć się niektóre dziewczynki i niektóre kobiety, ale na pewno nie większość mężczyzn. Chciałabym też obalić mit, jakoby perkusja czy tamburyn były konieczne do przejścia całego dnia. Nie. Tak nie jest. To, co najbardziej pomaga iść, to porządne śniadanie i obiad, modlitwa, świadomość intencji, chęci, wspierający pielgrzymi.
Na koniec tej części dodam, że nie wyobrażam sobie pielgrzymki bez przepięknego uwielbieniowego utworu „Jestem tu, by wielbić” czy „Podnieś mnie Jezu” albo „Tak mnie skrusz” i „W lekkim powiewie”! No i dodam, że w mojej grupie i w całej pielgrzymce grali i śpiewali prawdziwi artyści! A tytułowa piosenka wykonywana przez scholę Franciszkanów „Ja wierzę Panie, że to Ty” do dziś przypomina mi te cudne chwile…
W okrzykach powściągliwi
Chciałam jeszcze poprosić o pewną powściągliwość w okrzykach. Mam wrażenie, że większość pielgrzymów jednak „nie czuje” potrzeby wykrzykiwania „hip, hip, Jezus!”, czy „Maryjo! Idziemy do Ciebie!”. Podobnie, warto, aby księża kontrolowali świadectwa i luźne myśli, jakie część pielgrzymów chciałaby wypowiadać. Zachęcam nie do powstrzymania od takiej aktywności, ale do przygotowania jej. Jeśli jakiś Ksiądz chce wprowadzić taki element do grupy (osobiście byłabym bardzo ostrożna w tym względzie), to ważne jest, aby były to bardzo wybrane świadectwa konkretnych nawróceń, a nie frywolne zachwycanie się ptaszkami czy kwiatkami. Pamiętajmy, że w grupie pielgrzymkowej nie ma tylko osób z konkretnych wspólnot, gdzie pewne dzielenie się drobiazgami jest naturalne. Na pielgrzymkę idą tacy pielgrzymi, których ktoś namówił, tacy, którzy szukają sensu w życiu, tacy, którzy chcą się wyciszyć i przeżyć rekolekcje. Idą wreszcie tacy, którzy dali sobie może ostatnią szansę na odkrycie Boga. Dajmy im szansę na zobaczenie go tak, jak się pojawia: poprzez symboliczne, delikatne, ciche poruszenia Swojego Ducha.
Radość a nie wesołkowatość
Radość, którą możemy przeżywać jako chrześcijanie, płynie nie z wesołkowatości, okrzyków czy deklaracji, ale z miłości. Każda pielgrzymka powinna mieć na celu umocnienie chrześcijan w miłości. Jeśli ktoś chodzi na kolejne pielgrzymki i nie staje się przez to święty, to warto rozważyć, czy nie wykorzystuje tego czasu jako czasu wesołego (albo smutnego) biwakowania, spotkania ze znajomymi zamiast jako czasu na wygrywanie życia. Można być latami obecnym w katolickiej wspólnocie, chodzić na pielgrzymki, angażować się w organizowanie dobrych wydarzeń, ale lekceważyć swoje powołanie… Pamiętajmy o tym.
I na zakończenie: bądźmy dumni! Pielgrzymowanie piesze z różnych zakątków Polski na Jasną Górę i do innych miejsc jest naszą wspaniałą tradycją. Dbajmy o nią. Gdy rozmawiam z ludźmi z zagranicy i mówię o naszej tradycji, to spotykam się z reakcjami podziwu i zachwytu. Niech pielgrzymka będzie obowiązkowym punktem wakacyjnej duchowej i religijnej odnowy. I niech pomaga nam bardziej kochać. Tylko wtedy pielgrzymowanie ma sens.
Magdalena Korzekwa