W zeszłym tygodniu minister zdrowia wysłał do konsultacji społecznych projekt ustawy o "leczeniu" niepłodności. "Rzeczpospolita" dotarła do opinii prawników, którzy przygotowali ją dla zespołu ekspertów episkopatu ds. bioetycznych. Czytamy m.in., że "w perspektywie nauczania Kościoła nie ma możliwości poparcia tego projektu w procedurze legislacyjnej".
Przede wszystkim, ustawa dotyczy jedynie in vitro, nie ma w niej ani słowa o rzeczywistych metodach leczenia bezpłodności.
Prawnikom nie podoba się przede wszystkim dostępność procedury dla wszystkich osób, także dla samotnych kobiet. Co więcej, nie musiałby udowadniać, że wcześniej leczyły się na niepłodność. Prowadzi to do tego, że projektodawca nie wymaga, by osoby starające się o in vitro, udowodniły, że ich związek trwa od dłuższego czasu.
Problemem jest także brak sankcji za złamanie zapisanych w ustawie zakazów. Jeden z autorów opinii powiedział w rozmowie z "Rzeczpospolitą": - Poszczególne artykuły mówią o zakazie testowania zarodków w celu ich selekcji, jest zakaz pobierania komórek rozrodczych ze zwłok, a także wprowadzenia zmian genetycznych. Tyle, że nie przewidziano kar. Czyli dalej będzie wolna amerykanka.
Prawnicy poświęcili w swojej opinii także dużo miejsca statusowi zarodka. Zauważyli, że traktowany jest jako rzecz. Projekt ustawy nie mówi również nic o szczególnych obowiązkach ośrodków wspomaganej prokreacji utrzymania zarodków przy życiu.
Na koniec prawnicy podkreślają, że ewentualny udział Kościoła w "kompromisie politycznym zmierzającym do poparcia zreferowanej ustawy nie służy osiąganiu większego dobra".
Małgorzata Gajos /Rzeczpospolita