To jeden z tych duchownych, którzy doskonale znajdowali się w minionej epoce, ale trudno im było znaleźć swoje miejsce w czasach dewaluacji autorytetów, antyklerykalizmu i wojowniczego ateizmu.
Pamiętam go w sutannie z filetowymi obszyciami i guzikami, z filetowym pektorałem, z obowiązkowym prałackim pasem i biretem z ogromnym fioletowym pomponem – Tomasz Ligięza wspomina ks. Sylwestra Irlę, długoletniego proboszcza parafii pw. św. Jerzego w Dzierżoniowie. – Często pojawiał się na dziedzińcu kościoła, przed zakrystią, żeby rozmawiać ze swymi parafianami – dodaje. Mieszkańcy kojarzą ks. Irlę jako człowieka, który wiele mógł. Szczególnie w czasach komunizmu. Był serdeczny i uśmiechnięty, co pomagało mu w otwieraniu drzwi do gabinetów reżimowych aparatczyków, które wtedy były niejako z definicji zamknięte przed duchownymi i sprawami, jakie reprezentowali. Dlatego w tych trudnych czasach udało mu się odzyskać spalony poprotestancki kościół w centrum miasta (przez całe lata magazyn i sklep meblowy, a teraz świątynia parafialna pw. Maryi Matki Kościoła). Zdobył też pozwolenie na budowę kaplicy i punktu katechetycznego, które stały się początkiem parafii pw. MB Królowej Różańca św.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Roman Tomaszczuk