39 lat temu Agatha Christie uśmierciła Herkulesa Poirota w powieści „Kurtyna”. Czy na zawsze?
Okazuje się, że nie. W tym roku fanów pisarki zelektryzowała wiadomość, że we wrześniu i to jednocześnie w księgarniach w 50 krajach i w tłumaczeniu na 29 języków pojawi się nowa powieść z Herkulesem Poirotem.
W przeciwieństwie do kina współczesna literatura nie stoi sequelami, ale chęć zdyskontowania popularności bestsellerowych hitów powieściowych wcale nie jest czymś wyjątkowym. „Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem”. Ta głęboka introspekcja inżyniera Mamonia z „Rejsu” Marka Piwowskiego od lat nieobca jest też wydawcom literatury popularnej, którzy doskonale zdają sobie sprawę z przyzwyczajeń czytelnika. Wiedzą, że czeka on niecierpliwie na dalsze perypetie swojego ulubionego bohatera. Nie jest to jakaś nowa tendencja. Wystarczy przypomnieć powieści Aleksandra Dumasa, który niemiłosiernie eksploatował swoich muszkieterów, czy Conan Doyle’a, twórcy postaci Sherlocka Holmesa. Doyle miał już dość pisania opowiadań z detektywem w roli głównej, więc w opowiadaniu „Ostatnia zagadka” z 1893 roku po prostu go uśmiercił. Holmes zginął w 1891 roku nad wodospadem Reichenbach w Szwajcarii. Popularność następnych, zdaniem Doyle’a bardziej ambitnych, literackich dokonań pisarza okazała się jednak nie taka, jak oczekiwał. A, co gorsza, naraził się na, delikatnie mówiąc, niechęć czytelników. „Ty dzika bestio, jesteś mordercą, dzikim zwierzęciem bez sumienia. Mam nadzieję, że Bóg cię skarze i nie pozwoli, aby tak potworna zbrodnia uszła ci bez kary. Swym czynem straciłeś Pan przyjaciół w Anglii i nie tylko” – takie i podobne listy otrzymywał od czytelników po śmierci detektywa. Doyle nie miał wyjścia i pod presją czytelników i wydawcy ustąpił. Holmes powrócił. Miał szczęście, bo ożył pod piórem swego twórcy. I dalej żyje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz