Amerykański sekretarz stanu John Kerry ostrzegł we wtorek, że jakakolwiek próba siłowego przejęcia władzy w Afganistanie, po ogłoszeniu wyników drugiej tury wyborów prezydenckich, spotka się z natychmiastową reakcją Waszyngtonu i cofnięciem poparcia USA.
"Potraktowałem śmiertelnie poważnie informacje o protestach w Afganistanie i o możliwości powstania «władzy równoległej». (...) Jakiekolwiek działania wykraczające poza prawo, a prowadzące do przejęcia, władzy będą kosztować Afgańczyków utratę pomocy finansowej i wsparcia w dziedzinie bezpieczeństwa udzielanego przez Stany Zjednoczone i społeczność międzynarodową" - zapowiedział Kerry w oświadczeniu opublikowanym przez ambasadę USA w Kabulu.
Według wstępnych wyników wybory prezydenckie w Afganistanie wygrał były minister finansów Aszraf Ghani, uzyskując 56,4 proc. głosów. Jego rywal Abdullah Abdullah zdobył 43,5 proc. głosów. Komisja wyborcza przyznała, że podczas wyborów doszło do "pewnych nieprawidłowości" oraz że poniedziałkowe wyniki nie są jeszcze oficjalne. Druga tura wyborów odbyła się 14 czerwca.
Były szef afgańskiej dyplomacji Abdullah odrzucił wyniki - oświadczył w poniedziałek jego rzecznik Mudżib Rahman Rahimi. "Nie uznajemy rezultatów, które zostały dzisiaj ogłoszone. Uważamy to za zamach na głosowanie narodu" - powiedział. Już wcześniej Abdullah oskarżył komisję o fałszerstwa przy liczeniu głosów na korzyść rywala. Oświadczył, że nie uzna wyników głosowania, dopóki nie zostanie zakończone dochodzenie w sprawie oszustw.
Analitycy wskazują, że oskarżenia o manipulacje wyborcze mogą doprowadzić do długotrwałej i paraliżującej walki o władzę i uniemożliwić pierwsze demokratyczne przekazanie władzy w historii Afganistanu.