W Polsce sporo rzeczy wymaga interwencji. Ale interweniuje się tam, gdzie akurat należy dać nagrodę.
03.07.2014 11:40 GOSC.PL
Klasyk powiedział „Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy”. Podobnie jest z kontrolami. Nieważne, jaka jest prawda o tym, kogo się kontroluje, ważne, kto (i w jakim celu) zleca kontrolę. A w przypadku szpitala Świętej Rodziny kontrolę zlecił minister zdrowia – i z TVN już słychać, że prof. Chazan „złamał przepisy ustawy w zakresie poinformowania pacjentki o innej placówce lub lekarzu, który mógłby wykonać u niej zabieg aborcji”. Tak podobno wyszło krajowemu konsultantowi w dziedzinie ginekologii i położnictwa. Ale wyjść nie musiało, bo sprawa wcale nie jest oczywista nawet z punktu widzenia polskiego prawa. I można ją różnie interpretować – w zależności od tego, czy się ma dobrą czy złą wolę. Jeśli zleca kontrolę nieprzychylny prof. Chazanowi minister, wówczas jest prawie pewne, że wyniki kontroli będą nieprzychylne dla prof. Chazana. I już teraz widać, jak znakomicie prowadzi szpital prof. Chazan, skoro nic mu nie znaleźli takiego, co naprawdę mogłoby go pogrążyć. Muszą więc zarzucać mu to, za co naprawdę powinni go najbardziej cenić: za niezłomną zasadę służenia życiu, a nie śmierci.
O ile można się kłócić, czy prof. Chazan formalnie złamał przepisy obecnego prawa polskiego, o tyle nie ma najmniejszej wątpliwości, że zachował przepisy prawa naturalnego – tego, które obowiązuje każdego człowieka dużo mocniej niż prawo stanowione. Jeśli ktoś nie uznaje tego pojęcia, to niech odpowie, na jakiej podstawie sądzono w Norymberdze zbrodniarzy, którzy byli przecież doskonale wierni prawu III Rzeszy. Nie – nie na podstawie prawa amerykańskiego. Brytyjskiego też nie. I rosyjskiego nie. Sądzono ich na podstawie prawa naturalnego, które jest wbudowane w świadomość każdego zdrowego człowieka. Mówi ono, że ludzi nie wolno krzywdzić, nawet gdy prawo stanowione na to zezwala albo wręcz to nakazuje. Nie wolno i już – i nikogo nie usprawiedliwia ani nazizm, ani demokracja, ani opinia znanego etyka.
W świetle prawa naturalnego zatem prof. Chazan zachował się właściwie, co trzeba cenić tym bardziej, że nie wszystkich na taką postawę stać. Wszyscy jednak powinni uznać – w tym minister Arłukowicz i krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa – że dzieci się nie morduje. W żadnym wypadku i pod żadnym pozorem. I pod żadnym pozorem nie przekazuje się ofiary w ręce mordercy zastępczego. Bo są rzeczy ważne i ważniejsze. Gdy giną ludzie, nie bredzi się o tym, czy giną przepisowo. Dla ratowania życia ginącego z głodu człowieka to i zabrać komuś pożywienie wolno bez pytania, i nie będzie to kradzież. Dla wyciągnięcia człowieka z płonącego domu narusza się prywatne terytorium i nie jest to wtargnięcie. Dla ocalenia Żyda w czasie wojny należało powiedzieć, że go tu nie ma – i nie było to kłamstwo. A co należy zrobić dla ratowania zagrożonego rozszarpaniem dziecka? Zgodnie z polskim prawem należy to dziecko rozszarpać, a jeśli nie, to należy powiedzieć, gdzie to zrobi ktoś inny. I to się u nas nazywa złamaniem prawa.
No to nazywajcie to sobie, jak chcecie, ale to nie jest złamanie prawa – to ratowanie człowieka. I jeśli nie w Norymberdze, to gdzieś to jeszcze usłyszycie.
W Polsce nikt za nic nie odpowiada – ani za aferę hazardową, ani za Smoleńsk, ani za aferę podsłuchową. Ma odpowiadać tylko człowiek, który ośmielił się być niezłomnie przyzwoity.
Niech żyje III RP!
Franciszek Kucharczak