Ambasadorowie krajów UE zdecydowali we wtorek o dalszym monitorowaniu sytuacji na Ukrainie i zintensyfikowaniu przygotowań nad dalszymi indywidualnymi sankcjami - podają unijne źródła. Oznacza to, że nie ma natychmiastowych nowych sankcji wobec Rosji.
Wspierane mają być też dalsze wysiłki dyplomatyczne.
UE postawiła w piątek prorosyjskim separatystom na Ukrainie ultimatum. Przywódcy w przyjętym podczas unijnego szczytu oświadczeniu postawili im cztery warunki, które miały zostać spełnione do 30 czerwca. Były to: zawarcie porozumienia umożliwiającego OBWE monitorowanie przestrzegania rozejmu na wschodniej Ukrainie oraz skuteczności kontroli granic; przywrócenia kontroli ukraińskich władz nad trzema punktami granicznymi na wschodzie kraju (Izwaryne, Dowżanskyj i Krasnopartyzansk); uwolnienie zakładników, w tym obserwatorów OBWE; rozpoczęcie rzeczowych negocjacji na temat wdrażania planu pokojowego prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki. W dokumencie zagrożono dalszymi sankcjami.
Ambasadorowie państw UE mieli we wtorek ocenić, czy postawione ultimatum jest spełniane i w jakim stopniu. Jak po spotkaniu ambasadorów podało unijne źródło, na Ukrainie mamy do czynienia z "mieszanym" obrazem sytuacji. "Rozmowy dotyczące czterech kluczowych wymogów UE są prowadzone w kilku formatach, włącznie z liderami Niemiec i Francji. Rada (UE) będzie nadal monitorować sytuację i podejmie decyzje w oparciu o dalszy rozwój wypadków na miejscu" - zaznaczyło źródło. Dodało, że równocześnie zostaną zintensyfikowane przygotowania do "dalszych indywidualnych środków restrykcyjnych", czyli sankcji wizowych i finansowych nakładanych na osoby, czy firmy. Dotychczas na unijną czarną listę wpisano 61 Rosjan i Ukraińców oraz dwie spółki z zajętego przez Moskwę Krymu. Prace w Radzie UE nad możliwym rozszerzeniem tej listy mają mieć miejsce w kolejnych dniach tego tygodnia.
Ambasadorzy mają być gotowi do kolejnego spotkania, kiedy będzie to konieczne; kolejne spotkanie jest planowane na poniedziałek po południu. Na razie nie zaplanowano nadzwyczajnego spotkania ministrów spraw zagranicznych. O dodawaniu osób, czy firm do listy unijnych sankcji (zakaz podróżowania i zamrożenie aktywów) decydują ministrowie, mogą to zrobić także w procedurze pisemnej. O ewentualnych sankcjach gospodarczych musieliby zdecydować przywódcy. Poruszą oni zapewne temat Ukrainy na szczycie UE 16 lipca.
W poniedziałek późnym wieczorem wygasło zawieszenie broni między siłami rządowymi a prorosyjskimi separatystami. Oznacza to, że kryzys we wschodniej Ukrainie wrócił do poprzedniej fazy.
Rosyjskie MSZ oświadczyło we wtorek, iż powstało wrażenie, że zmiana stanowiska Kijowa, w tym nieprzedłużenie rozejmu, nastąpiła nie bez wpływu z zewnątrz, wbrew stanowisku wiodących członków UE. Nie sprecyzowano jednak, kto miałby wpłynąć na władze Ukrainy. W przeszłości Moskwa niejednokrotnie zarzucała wywieranie presji na Kijów Waszyngtonowi.
Intencją rozejmu, ogłoszonego przez Kijów 20 czerwca i tydzień później przedłużonego do 30 czerwca, było danie szansy separatystom na rozbrojenie się. Miało to stworzyć warunki do wdrożenia 15-punktowego planu pokojowego prezydenta Ukrainy. Jednak rebelianci nie rozbroili się, a zawieszenie broni było systematycznie naruszane.
Separatyści nie podporządkowali się też ultimatum UE, by do 30 czerwca zajęte przez nich przejścia graniczne z Rosją oddać siłom ukraińskim i by umożliwić międzynarodowy monitoring rozejmu. W trakcie rozejmu separatyści uwolnili natomiast, zgodnie z żądaniem Unii, uprowadzonych obserwatorów OBWE.
Prezydent Rosji Władimir Putin oskarżył we wtorek Zachód, że wykorzystując kryzys ukraiński próbuje zdestabilizować cały region. Zapowiedział, że Rosja będzie chronić mieszkających poza jej granicami etnicznych Rosjan przy użyciu środków politycznych, gospodarczych i humanitarnych.