Były wicepremier PRL Stanisław Kociołek jest już prawomocnie uniewinniony ws. Grudnia'70, a dwaj b. żołnierze zawodowi - skazani na kary w zawieszeniu. Orzekł tak w poniedziałek Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Sąd apelacyjny podkreślił, że "rozumie poczucie pokrzywdzenia tych wszystkich, których bezpośrednio lub pośrednio dotknęły wydarzenia Grudnia '70".
"We właściwym czasie nie wszczęto żadnego postępowania i szanse na wyjaśnienie sprawy malały z upływem czasu. Wszczęcie śledztwa możliwe było dopiero po 1989 r., gdy możliwości wyjaśnienia okoliczności sprawy były już zmniejszone. Żadna ekipa w PRL nie była zainteresowana tą kwestią, czy w ogóle powrotem do sprawy Grudnia '70" - mówiła w uzasadnieniu poniedziałkowego wyroku sędzia Ewa Plawgo.
"Prezentacja ocen własnych, polemika z ustaleniami faktycznymi bądź prezentacja domysłów i hipotez nie może skutecznie doprowadzić do wzruszenia zaskarżonego orzeczenia" - dodała sędzia, odnosząc się do argumentów apelacji złożonych w sprawie.
Wskazała, że "rzetelny proces uwzględnia ocenę zebranych dowodów i musi respektować zasadę indywidualizacji odpowiedzialności, bo ma przesądzić o odpowiedzialności karnej, a nie politycznej czy moralnej".
"Zasady te powinny mieć zastosowanie bez względu na charakter sprawy, stawianych zarzutów i pozycję oskarżonych" - mówiła sędzia. Przypomniała, że do cech rzetelnego procesu należy też "jego zakończenie w rozsądnym terminie, którego to wymogu nie spełniło szeroko pojęte postępowania w I instancji".
Wyrok w I instancji zapadł w kwietniu 2013 r. po 18 latach od wniesienia aktu oskarżenia. Początkowo w sprawie było 12 oskarżonych, w tym zmarły w maju gen. Wojciech Jaruzelski, którego sprawa w 2011 r. została wyłączona i zawieszona ze względu na zły stan zdrowia. Z powodu śmierci lub problemów zdrowotnych kolejnych osób ostatecznie na ławie oskarżonych pozostały trzy osoby.
W I instancji 81-letni obecnie Kociołek został niejednogłośnie uniewinniony od zarzutu "sprawstwa kierowniczego" masakry robotników. Był oskarżony o to, że 16 grudnia 1970 r. nakłaniał w telewizji strajkujących w Gdyni do powrotu do pracy, choć - zdaniem prokuratury - wiedział, że następnego dnia rano stocznia będzie zablokowana przez wojsko. Na stacji kolejki miejskiej przy stoczni zginęły osoby, które miały usłuchać apelu Kociołka.
Dwaj inni oskarżeni - płk Mirosław W., b. dowódca batalionu blokującego bramę Stoczni Gdańskiej, i płk Bolesław F., b. zastępca ds. politycznych dowódcy 32. Pułku Zmechanizowanego blokującego przystanek kolejki pod stocznią w Gdyni - zostali skazani na dwa lata w zawieszeniu.
Sąd okręgowy uznał wtedy także za "bezprawną i przestępczą" decyzję władz PRL o użyciu broni przeciw protestującym robotnikom sprzeciwiającym się podwyżkom cen.
W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęło 45 osób, a 1165 zostało rannych. Od 14 do 19 grudnia 1970 r. - według historyków - w ulicznych starciach udział wzięło nawet kilkadziesiąt tys. osób. Do spacyfikowania protestów władze wykorzystały ok. 27 tys. żołnierzy oraz 9 tys. milicjantów i funkcjonariuszy SB.
Apelację w sprawie wniosła gdańska prokuratura, która chciała uchylenia wyroku I instancji wobec wszystkich trzech oskarżonych i przekazania ich sprawy do ponownego rozpoznania w SO w Gdańsku. Uchylenia wyroku chciał także mec. Maciej Bednarkiewicz - pełnomocnik blisko 40 oskarżycieli posiłkowych. Obrońcy oskarżonych byli za utrzymaniem wyroku.
W zeszłym roku Kociołek przed sądem okręgowym zaprzeczał, by kierował tłumieniem przez wojsko i milicję robotniczych wystąpień w Trójmieście. Podkreślił, że nie uczestniczył w odprawie 16 grudnia, gdy Zenon Kliszko ("prawa ręka" Władysława Gomułki) podjął decyzję o blokadzie stoczni i nie wiedział o niej, gdy wygłaszał swój apel w telewizji.
Sąd apelacyjny wskazał w poniedziałek w blisko dwugodzinnym uzasadnieniu wyroku, że nie można podważyć wiarygodnymi dowodami wielu okoliczności przedstawianych przez Kociołka, zaś argumenty apelacji prokuratora nie były zasadne. Sąd podkreślił, że wyrok I instancji w tej sprawie został uzasadniony w sposób logiczny i prawidłowy. "Można się z tymi argumentami nie zgodzić, ale nieuprawnione są twierdzenia prokuratora, że stanowiska sądu I instancji nie da się zrozumieć" - zaznaczyła Plawgo.
Zdaniem SA z zeznań świadków wynika, iż powody udania się wielu robotników do pracy rankiem 17 grudnia były różne. "Związek między przemówieniem Kociołka w telewizji a późniejszymi wydarzeniami nie ma więc charakteru przyczynowego w rozumieniu prawa karnego" - mówiła sędzia.
"Z faktu pełnienia funkcji wicepremiera i podejmowania przez oskarżonego decyzji o charakterze gospodarczym, związanych m.in. z zapewnieniem dostaw dla wojska, nie wolno wywodzić, a do tego zmierzał prokurator, że okoliczność ta ma potwierdzać zasadność zarzutu" - mówiła sędzia. Dodała, że przyjęcie, iż Kociołek miał wpływ na dostawy uzbrojenia dla wojska i milicji nie oznacza jeszcze uznania, że miał wpływ na tragiczny przebieg wydarzeń.
Bednarkiewicz argumentował w apelacji, że proces powinno się zacząć od początku i zbadać, czy całe zdarzenia miały charakter prowokacji, której celem była zmiana władz w 1970 r. SA, odnosząc się do tego aspektu sprawy, ocenił, że "pozostaje obracanie się w sferze hipotez i przypuszczeń tego dotyczących", gdyż jednoznacznych dowodów na taką prowokację nie ma.
Pytany przez dziennikarzy po ogłoszeniu wyroku SA o ewentualne złożenie kasacji oskarżający w sprawie prok. Bogdan Szegda odpowiedział: "przypuszczam, że tak". "Ustne uzasadnienie sądu apelacyjnego zupełnie mnie nie przekonuje" - dodał.
Gdy w marcu 1995 r. do Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku trafił akt oskarżenia w sprawie, dotyczył on: Jaruzelskiego, Kociołka, szefa MSW Kazimierza Świtały, wiceministra obrony narodowej Tadeusza Tuczapskiego, dowódcy Pomorskiego Okręgu Wojskowego Józefa Kamińskiego, dowódcy 16. Dywizji Pancernej Edwarda Łańcuckiego, komendanta Szkoły Podoficerskiej MO w Słupsku Karola Kubalicy oraz pięciu wojskowych. Gdański proces ruszył w 1998 r. W 1999 r. proces przeniesiono do Warszawy, gdzie ruszył w 2001 r. Latem 2011 r. trzeba było go zacząć od nowa z powodu śmierci ławnika. Wyrok SO zapadł 19 kwietnia 2013 r.