Potomek jednego z najsłynniejszych rodów książęcych, wykształcony architekt, wstąpił do dominikanów. Wybuch powstania zastał go na ulicach Warszawy. Został kapelanem pierwszego oddziału, który spotkał. Ojciec Michał Czartoryski jest jednym ze 108 błogosławionych męczenników II wojny światowej.
Każdy święty prędzej czy później doczeka się swojego kronikarza, który spisze historię jego życia albo przynajmniej uporządkuje opowieści z nim związane. W przypadku dominikanina o. Michała Czartoryskiego taką rolę wypełnił pisarz Jan Grzegorczyk, który 8 lat poświęcił na zebranie relacji i materiałów o zakonniku z arystokratycznymi korzeniami. Spisał je w anegdotyczną książkę „O bogatym młodzieńcu, który nie odszedł zasmucony”. Jej największą zaletą jest to, że dobrze obeznany ze światem dominikańskim poznański pisarz dotarł do zakonników, którzy mieli kontakt z błogosławionym współbratem. – Mając garstkę spopielonych wspomnień, przywrócił nam żywą postać. Tak żywą, że nie przestaje nas niepokoić i uwierać – podsumowuje wynik tej ośmioletniej pracy o. Michał Zioło, trapista, który wcześniej też był dominikaninem.
Drugim dobrym źródłem do poznania tej postaci jest zbiór portretów powstańczych kapelanów, wydany w 2004 r. przez Muzeum Powstania Warszawskiego. – Był jak bogaty młodzieniec z Ewangelii, który zapytał Pana Jezusa, co trzeba zrobić, aby osiągnąć życie wieczne. Tylko nie zasmucił się tak jak tamten. Posłuchał Pana Jezusa i wszystko rozdał. Wszystko, czego w życiu dokonał, łącznie z ofiarą męczeństwa, było konsekwencją tego, że rozdał to, co posiadał i o nic nie musiał się już martwić ani lękać – stwierdza Jan Grzegorczyk. To ewangeliczne porównanie narzuciło mu się od razu, gdy zaczął poznawać postać dominikanina. Jest w tej analogii jednak małe „ale”. Gdy Czartoryski otrzymywał zakonny habit, miał już 30 lat. Ale rzeczywiście świat dawał mu szerokie możliwości realizacji. A on świadomie wybierał kapłaństwo i zakon, czyli, jak pisał, męczeństwo.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Mariusz Majewski