Premier stara się nas przekonać, że drukowanie pieniędzy po to, by nie dopuścić opozycji do władzy, jest działaniem na rzecz dobra państwa.
16.06.2014 16:00 GOSC.PL
Premier podczas konferencji prasowej starał się dokonać rzeczy niebywałej – zgrillować opozycję. Co prawda potępił Sławomira Nowaka, który i tak już jest na politycznym oucie, zganił Marka Belkę i Bartłomieja Sienkiewicza za język, jakim się podczas swojej rozmowy posługiwali, ale zarazem pochwalił ministra spraw wewnętrznych i szefa Narodowego Banku Polskiego za to, że rozmawiali o dobru Polski. Przypomnijmy: celem hipotetycznego dodruku pieniędzy, o jakim rozmawiali, miało być niedopuszczenie PiS do władzy.
To nie jedyna forma ataku na opozycję w tym kontekście. Podkreślając przestępczy charakter podsłuchów Donald Tusk zaszantażował wszystkich, którzy chcieliby doprowadzić do obalenia jego rządu: jeśli to zrobicie, staniecie w jednym szeregu z tymi, którzy nagrywali. A, wiadomo, to nie byli grzeczni chłopcy.
Nie ulega wątpliwości, że Premier stara się przetrwać aferę podsłuchową. Bagatelizuje ją, a wszelkimi negatywnymi jej skutkami obarcza opozycję. Słowa o "dotowaniu pod stołem" tanich linii lotniczych wypowiedziane przez B. Sienkiewicza zbywa jako swoistą przenośnię. Bez skrępowania daje nam sygnał: Po nas choćby potop – możemy poświęcić jakieś płotki, ale raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy. Jeśli uda się mu przekonać opinię publiczną do tego, że wolno zmieniać bardzo istotne ustawy i stosować ryzykowne narzędzia polityki monetarnej po to, by nie dopuścić do władzy partii opozycyjnej, to będzie to świadczyło o poważnej chorobie demokracji w Polsce.
Stefan Sękowski