Nie ma nic bardziej konkretnego niż dobry symbol. O ile symbol nie zastępuje konkretów. Yes, Mr. Obama.
04.06.2014 12:20 GOSC.PL
Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria, uważał słusznie Karl Popper. Najlepszy teoretyk nauki XX wieku nie ma wprawdzie poważania wśród dzisiejszych urzędników, kastrujących programy nauczania z „niepraktycznych” przedmiotów, ale.. zostawmy urzędników.
Można powiedzieć, że analogicznie do teorii działają symbole – w razie potrzeby zamieniają się w konkrety. I z taką nadzieją niektórzy śledzą z wypiekami na twarzy kolejną symboliczną wizytę prezydenta USA w Polsce. Czas i okoliczności (kryzys na Ukrainie) sprawiają, że obecność Baracka Obamy w Warszawie ma rzeczywiście znaczenie symboliczne dla nas i tej części Europy.
Niemniej ważne jest pytanie, czy właśnie czas i okoliczności nie są już takie, że należałoby symboliczne partnerstwo z „najtańszym sojusznikiem USA” zamienić wreszcie na kilka konkretów. Że niby $ 1 mld (słownie: jeden miliard dolarów amerykańskich) dla Europy Środkowo-Wschodniej, o które Obama poprosi Kongres, to jest ten konkret? Toż to mniej więcej koszty 8 godzin intensywnej operacji w Afganistanie w najgorętszym czasie tamtej wojny.
A nie, przepraszam, konkrety jednak są. Wszak przemysł zbrojeniowy w USA starannie pilnuje, by takie wizyty prezydenta, jak ta w Polsce, owocowały później dobrymi kontraktami. Właśnie rozstrzyga się kilka ważnych zakupów dla polskiej armii, w których Amerykanie prowadzą intensywne działania marketingowe. Cóż, oni przynajmniej wiedzą, jak symboliczny uścisk prezydenta USA z „najtańszym sojusznikiem” przekuć w konkret. Własnego budżetu.
Czy można mieć o to pretensję do Amerykanów? Nie. Dobra firma dba o własny interes. Ale też nazywajmy to właśnie firmą, która w relacjach handlowych znakomicie posługuje się symboliką. Dla jednej strony to symbolika bardzo praktyczna, dla drugiej – raczej tylko symboliczna.
Jacek Dziedzina