Było w tym pogrzebie coś, co wymyka się zarówno zawziętej sprawiedliwości, jak i cyniczno-kiczowatemu wybielaniu historii.
30.05.2014 20:45 GOSC.PL
Nie założyłem profilu na FB pod hasłem „Nie oglądałem transmisji Mszy za Jaruzelskiego” (widziałem, że ktoś zgłaszał taką inicjatywę). Nie założyłem, bo transmisję oglądałem. Chciałem usłyszeć, co mój Kościół chce powiedzieć rodzinie zmarłego generała i całej Polsce w tak kontrowersyjnych okolicznościach. Bałem się trochę, przyznaję, że z ust biskupa Józefa Guzdka padnie jakieś słowo, które w imię świętego spokoju chwili wprowadzi niepotrzebny niepokój wśród tych, którzy doświadczyli zła ze strony generała. Że w myśl zasady „o zmarłym nie mówi się źle”, padną słowa, które wybielą cały jego życiorys, dla świętego spokoju chwili.
Bałem się niepotrzebnie. Bo padły słowa, które potwierdziły, że jedyną odpowiedź na momenty graniczne w życiu człowieka, ma Kościół:
"Przyzywamy Miłosierdzia Bożego nad całym jego długim życiem, pełnym dramatycznych decyzji, których konsekwencje do dziś budzą wiele emocji” – mówił bp Guzdek. „Nade wszystko na ołtarzu składamy dziś dobremu Bogu ostatni akt wiary, na który zdobył się świadomie w obliczu śmierci. A była nim prośba o spowiedź, sakrament chorych i Komunię Świętą".
Biskup zaznaczył, że historia będzie jeszcze długo oceniać słowa, decyzje i czyny generała, ale jednocześnie dodał, że jest różnica pomiędzy oceną a sądem. "Sąd w chwili śmierci człowieka należy już tylko do Boga. Wszak On najlepiej zna ludzkie serce. Tylko Bóg wie, co jest w człowieku".
I słowa chyba najważniejsze: „Pogrzeb gen. Wojciecha Jaruzelskiego jest czasem próby dla wierzących, egzaminem z człowieczeństwa i chrześcijaństwa. Powstaje pytanie, czy pozostaniemy wierni ewangelicznemu przesłaniu". I dalej: „Można ulec pokusie zakłamania i ukrywania prawdy, ale też oskarżać w imię prawdy, zapominając o tym, że Jezus, gdy dostrzegał nawrócenie, okazywał miłosierdzie. Obecna Msza św. jest także próbą dla tych, którzy w swoim życiu nie mają odniesienia do Boga, jako wartości najwyższej. Czy potrafią uszanować ostatni wybór Zmarłego i wolę jego rodziny? Czy ten wybór pobudzi ich do refleksji na temat sensu ludzkiego życia i przemijania? - pytał kaznodzieja.
Te słowa, myślę, są trudne zarówno dla stojących na zewnątrz katedry polowej demonstrantów, wykrzykujących nienawistne, tak, nienawistne, hasła przeciwko generałowi, jak i dla wszystkich zwolenników generała, którzy być może są zaszokowani jego ostatnim aktem wiary tuż przed śmiercią, a którzy chcieliby z jego śmierci i pogrzebu zrobić kolejną okazję do rehabilitacji czasów słusznie minionych.
Ta Msza św. w intencji zmarłego generała i to kazanie bp. Guzdka pokazało, że jest coś, co wymyka się zarówno zawziętej sprawiedliwości, którą reprezentuje sobą część środowisk prawicowych, jak i cyniczno-kiczowatej śpiewce lewicy, wybielającej własną historię. Tutaj działo się coś zupełnie innego: byliśmy świadkami, niemal dotykaliśmy prawdziwej tajemnicy człowieka i Bożego miłosierdzia. Tajemnicy, której nie ogarnia ani prawicowa, ani lewicowa wrażliwość.
I żeby było jasne: to wszystko nie oznacza, że podobał mi się pół-państwowy charakter uroczystości. Nie będę też komentował żenującej przemowy Aleksandra Kwaśniewskiego na Powązkach, który mówił o tym, że generał Jaruzelski dobrze służył Polsce. Nawet prezydent Komorowski niepotrzebnie, uważam, zabrał głos pod koniec Mszy św. A jeśli już zabrał, to nie wiem, dlaczego wymieniając etapy życia generała, używał rozmiękczających sformułowań. Dopiero co bp Guzdek mówił, że jest teraz czas na sąd Boga. Oceny historyczne zostawmy na czas po pogrzebie.
I tu znowu otwierają się drzwi do polemiki. Tak naprawdę nasze usta zamyka tylko tajemnica, o której tak trafnie w homilii mówił biskup Guzdek. Niepotrzebnie państwowy charakter uroczystości i wywołany przez niego protest tylko zagłuszył słowa, które powinny dzisiaj być najważniejsze.
Jacek Dziedzina