Odessa przed wyborami

W Odessie trwają przygotowania do wyborów prezydenta Ukrainy i mera. Władze starają się ustabilizować sytuację po tragedii z 2 maja, gdy w starciach i pożarze siedziby związków zawodowych zginęło 48 osób i prawie 250 zostało rannych.

Po tamtych wydarzeniach mianowano na nowego gubernatora obwodu oligarchę Ihora Palicę, jak również zmieniono komendanta milicji. Wicegubernator Zoja Kazanży uważa, że są to pozytywne kroki.

"W tej sytuacji właśnie oligarchowie i biznesmeni mogą zagwarantować bezpieczeństwo, bo to bardzo się pokrywa z ich osobistymi interesami. Broniąc swoich interesów, bronią terytorium" - skomentowała nominację Palicy w rozmowie z PAP.

Jak podkreśliła, nowy gubernator zaczął prowadzić regularne narady, na których omawiany jest rozwój sytuacji, oraz konsultacje ze wszystkimi strukturami, od których zależy bezpieczeństwo, czyli służbami bezpieczeństwa, prokuraturą, milicją, strażą graniczną itp. "Te wybory dla Ukrainy to kwestia życia i śmierci. Bardzo ważne jest współdziałanie na poziomie obwodu władzy ze strukturami siłowymi" - oceniła.

Według niej nowy komendant milicji Iwan Katerynczuk to "proukraińsko nastawiony człowiek, profesjonalista i patriota". Kazanży ocenia, że jedną z przyczyn tragedii 2 maja była bezczynność milicji, która nic nie robiła, bo nie dostała rozkazów. "Teraz przynajmniej milicja otrzymuje odpowiednie rozkazy" - podkreśla.

Wicegubernator uważa, że w razie potrzeby pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa mogą także przeniesieni do obwodu odesskiego wojskowi z piechoty morskiej z Krymu. "To dość poważna siła, która może w dowolnym momencie włączyć się np. do patrolowania czy ochraniania obiektów" - podkreśla.

Przewodniczący Odeskiej Miejskiej Komisji Wyborczej Ołekandr Achmerow zapewnił w rozmowie z PAP: "Przeprowadzimy te wybory, przeprowadzimy je w sposób otwarty i uczciwie, zgodnie z obowiązującym prawem i każdy, kto przyjedzie do lokalu wyborczego 25 maja, będzie mógł oddać głos na takiego kandydata, na jakiego chce".

Szef odeskiego oddziału Komitetu Wyborców Ukrainy Anatolij Bojko podkreśla, że z monitoringu prowadzonego przez tę pozarządową organizację wynika, iż choć kampania prezydencka toczy się dość niemrawo, to nie ma nieprawidłowości. Występują one natomiast - jak powiedział w rozmowie z PAP - w wyborach mera, gdzie niektórzy kandydaci rozdają ulotki z załącznikami w postaci artykułów spożywczych, a władze miasta sprzyjają jednemu z kandydatów, b. członkowi Partii Regionów Hiennadijowi Truchanowowi. "Wybory mera są niestety niewystarczająco uczciwe, bo kandydaci nie mają równych możliwości" - ocenił.

Achmerow zapewnia tymczasem: "Dla nas wszyscy kandydaci są równi". I mówi, że komisja wyborcza nie otrzymała żadnych sygnałów o faworyzowaniu jednego z kandydatów.

Choć na ulicach Odessy tętni życie, o niedawnej tragedii przypomina zniszczony budynek siedziby związków zawodowych, w którym spłonęło ponad 30 osób. Przez zwęgloną futrynę drzwi wejściowych do pięciokondygnacyjnego gmachu może wejść każdy. Na niższych piętrach wciąż czuć zapach spalenizny, a na podłodze leżą kawałki zniszczonego tynku, porzucone części mebli i garderoby. Wszędzie widać kawałki stłuczonego szkła, a na jednym z parapetów, z których osaczeni w płonącym budunku ludzie skakali w dół, pozostał spalony but.

Przed budynkiem złożono tysiące kwiatów i postawiono znicze. Ludzie przynoszą kwiaty doniczkowe i wieszają je na gałęziach drzew przed wejściem, obwiązanych georgijewskimi wstążeczkami w kolorze pomarańczowo-brązowym. Wstążek takich używają na Ukrainie siły separatystyczne. Budynek związków zawodowych w Odessie był ich sztabem.

"Dla kogo separatyści, dla tego separatyści. Dla nas to patrioci" - mówi PAP kobieta zbierająca pieniądze dla rannych w pożarze. Jak zapewnia, jest za niepodzieloną Ukrainą i nie popiera idei federalizacji. "Jestem za decentralizacją, a to co innego. O federalizacji można myśleć później" - mówi.

Zniszczenia w budynku ogląda wiele osób, wśród których są dwie kobiety z Krymu. Jedna z nich jest tu pierwszy raz i ma łzy w oczach, druga przyjechała już po raz trzeci i wydaje się bardziej opanowana. Są przekonane, że za tragedię winę ponoszą władze w Kijowie i Prawy Sektor.

Mieszkanka Odessy, która przyszła z mężem, nie przesądza o niczyjej winie. "Nie wiem, kto to zrobił. Mam nadzieję, że ustalą winnych". Pytana o zbliżające się wybory, odpowiada: "Jeszcze nie wiem, na kogo będę głosować. Ale chciałabym, żeby to był ktoś, kto zapewni pokój".

Z przywołanego przez Kazanży badania przeprowadzonego po tragedii przez firmę GfK, wynika, że 80 proc. mieszkańców Odessy chce żyć w składzie Ukrainy, a tylko 6 proc. opowiada się za przyłączeniem obwodu do Rosji. Jednocześnie aż 70 proc. nie wierzy żadnemu organowi władzy.

 

« 1 »