Pan w sukience i z brodą wygrał Eurowizję. Panienki z biustem przegrały. I co z tego?
12.05.2014 12:20 GOSC.PL
Z rozbawieniem obserwuję dziką i brodatą sensację, którą wywołało wygranie festyniarskiego (od lat) turnieju śpiewaczego o wdzięcznej nazwie „Eurowizja”, przez niejakiego Conchitę Kiełbasę. Otóż Conchita (nie kobieta z brodą) lecz facet w sukience, z brodą i z makijażem, wyszedł na scenę. Zaśpiewał (dość poprawnie) o bólu istnienia. I wygrał. Europa go ponoć wybrała.
I nastąpiła histeria. Bo podobno jedni się cieszą, że wygrał postęp i tolerancja. Inni natomiast popadli w pesymizm i depresję, wieszcząc upadek wartości wszelkich, czy wręcz ostateczną degrengoladę wyprostowanego i ogolonego człowieka.
Zwycięstwo pana Conchity było dla niektórych tym większym rozczarowaniem i bólem, że sprzęgło się z przegraną polskich wysłanniczek na Eurowizję. Wulgarnych panienek (śpiewających kiepsko), które w odbiorze części społeczeństwa, miały być piersiastą panslawistyczną odpowiedzią prawa naturalnego na brodaty upadek moralnie upadłej Europy. Pojawiły się nawet wątki sensacyjno-spiskowe. Według których to nie głosujący mieszkańcy Europy wybrali Conchitę, lecz wygrana pana Kiełbasy była z góry przesądzona i zmanipulowana przez środowiska LGBT. Właśnie po to, by ostatecznie pogrążyć „naturalne prawo” i rodzime biusty.
Pełna zgoda, że wygrana brodatego faceta w sukience była przesądzona. Jak świat światem, od wieków niemal, prosty lud zaciekawiony był dziwnym, nieobyczajnym i obrazoburczym. Staromodne cyrki pokazywały jak najokazalsze dziwo „baby z brodą”. I zawsze przy pełnej klienteli. Dziwo się najlepiej sprzedawało, interes się kręcił.
Obecnie jest podobnie - tyle tylko, że klientela ma prawo „głosu” w formie sms-ów. Interes się kręci. Brodaty lub piersiasty. Stylistyka niby skrajnie inna, w praktyce bardzo podobna. Wulgarna erotyka u prostego ludu sprzedawała się i sprzedaje, równie dobrze, co „niewiarygodne” i „obrazoburcze”.
Jednym słowem, na jednej szali obciachu i działania zorientowanego na kasę oraz rozgłos, należy postawić zarówno pana Kiełbasę, jak i panią Cleo. Tu broda, tam biust. Jedno i drugie dla emocji i podkręcenia atmosfery - okraszone ideologią. Żeby było się o co pospierać, pokiwać z dezaprobatą głową. Albo ubić inną pianę. Oraz euro. Tysiące euro. Taka euro-wizja.
I spokojnie! Pan Kiełbasa naprawdę nie jest tak groźny, jak go malują. Nie zgorszy nam dzieci, jeśli sami ich nie zgorszymy. I nie będzie dla nich wzorem, jeśli mają poprawne wzorce.
Prawdopodobnie też panie z biustem ubijające masło i złoty interes, europejskich wartości i całego świata przed panem Kiełbasą nie obronią! Chyba, że do wartości europejskich zaliczyć można tzw. soft porno i pranie ręczne w wersji lubieżnej.
Być może zresztą za rok na Eurowizji wystąpi człowiek z trąbą, a panie na scenie rozbiorą się do naga. Czy to coś zmieni? Szczerze wątpię. Większość Europejczyków trąby raczej sobie nie przyprawi. Nie mówiąc już o paradowaniu bez majtek.
Brodata jak świat prawda jest taka, że cywilizacji europejskiej i trendów w zmianach społecznych nigdy nie wyznaczał i wyznaczać nie będzie cyrk.
Ciszej więc nad tą brodą.
Agata Puścikowska