Paryż. Jedno z jego cudownych miejsc. Jedzie się metrem linią 12, wysiada na Sèvres-Babylone, mija dom handlowy Bon Marché, skręca w rue du Bac i pod 140 wchodzi w bramę. „Tutaj jest źródło” – przekonuje mieszkanka tego domu.
Do tej kaplicy w zwykły roboczy dzień przychodzą setki ludzi, aby się modlić. Klękają na stopniach ołtarza, przynoszą kwiaty. Przed konfesjonałem kilka osób czeka na spowiedź. Drobniutka zakonnica szykuje ołtarz, za chwilę zacznie się Msza święta. – Tutaj jest źródło, choć to miejsce jest dobrze ukryte – zaczyna swoją opowieść Polka, szarytka posługująca tu od kilku lat. – Ludzie trafiają tutaj często przypadkiem. Widzą, że inni skręcają w tę bramę, więc idą za nimi z ciekawością, potem patrzą i się dziwią… Oj, ale niech ksiądz nie podaje mojego imienia, proszę – uśmiecha się siostra. No dobrze, dyskrecja jest jedną z cech historii tutejszych objawień. Katarzyna Labouré, 24-letnia nowicjuszka szarytek, pół roku po wstąpieniu do sióstr trzykrotnie rozmawiała tutaj z Maryją. Najbardziej uderzające dla mnie jest to, że do końca życia Katarzyna żyła jak zwykła siostra. Ukryta wśród setek innych, służyła umierającym w paryskim hospicjum. O jej objawieniach wiedział tylko spowiednik, ks. Aladel, i to jego upoważniła do przekazania informacji. Papież Pius XII nazwał ją „świętą milczenia”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz