Smak majowego stresu czyli Matura 2014

Maturzysta

Maturzysta z okolic Krakowa
W testach nigdy nie pisał ni słowa,
Więc procenty gdzieś prysły,
Ach, wspaniałe pomysły! -
Rok Świstaka tak sobie fundował.

Limeryk o maturzyście w takim dniu to może nie najlepszy pomysł... Wszystkim, którzy maturę mają już za sobą (prócz rodziców, dziadków i rodzeństwa maturzystów) może dziś być lekko. Do głowy napływają wspomnienia tych wspaniałych majowych dni, tej radosnej młodości, beztroski. Może jest w tym odrobina prawdy, ale w moim przypadku – rzeczywiście tylko odrobina...

Matura wiązała się dla mnie z ogromnym stresem. Pamiętam, było to 19 lat temu. Kilka dni (a może nawet tygodni) wcześniej, kładłem się i wstawałem z bólem żołądka. Pogoda była wspaniała, kwitły kasztany – klimat idealny, tylko do czego? Oczywiście uczyłem się, ale czy nie za mało... No i oczywiście modliłem się żarliwie, słałem do nieba wiązki jasno określonych próśb. Jeden z zabrzańskich księży mówił, że zwykle w maju największa liczba młodych ludzi klęczy pod figurką św. Judy Tadeusza – patrona spraw beznadziejnych. W maju 1995 roku aż tak czarno nie myślałem. Dzięki Bożej pomocy i nauce maturę zdałem przyzwoicie.

Rodzice często mówią do dzieci, że chętnie zamieniliby się z nimi, z radością wróciliby do czasów szkoły. Moje starsze dziecko jest w drugiej klasie szkoły podstawowej. Zanim, daj Boże,  przystąpi do matury, będzie musiało zdać egzamin gimnazjalny. Z pewnością będę wtedy służył pomocą, ale o chęci zamiany (tej wspomnianej wcześniej) zapewne nie wspomnę. Wszystko ma swój czas – cieszę się, że z egzaminami w życiu nie miałem kłopotów, ale dobrze mieć je już za sobą.

Drodzy Maturzyści,  mam nadzieję, że w najbliższych dniach pokażecie na co Was stać. W końcu kilkanaście lat nauki musi przynieść efekt. Coraz częściej słyszę, że w XXI wieku młodzi ludzie nie boją się już tak egzaminów, że są na nie psychicznie przygotowani. Zatem bierzcie się do roboty z uśmiechem na ustach. Życzę Wam powodzenia!

        

 

 

« 1 »

Piotr Pyzik