Dobry pasterz daje życie za owce swoje.
Czy się mylę, mówiąc, że metaforyka pasterza i owiec kłóci się ze współczesną wrażliwością? Czy także w naszym kraju, określanym przecież tak często jako katolicki? Jezus, Pan, nie jest moim pasterzem – wykrzykuje pewna najwyraźniej nastawiona na skandal wokalistka. Liczy na odzew, więc sądzić najwyraźniej musi, że kogoś słowa jej piosenki poruszą, w tym, rzecz jasna, kluczowe słowo „pasterz”. W wielu złośliwych komentarzach określa się dzisiaj katolików nad Wisłą jako „owieczki”, i nie jest to określenie pozytywne. Więcej – miesza się w nim lekceważenie z politowaniem. Podobny los spotyka zresztą dzisiaj metaforę „baranka”. Skupiającym się tendencyjnie na powierzchni słowa krytykom wiary umyka istotny sens ewangelicznego przekazu, do którego docierać najwyraźniej nie mają ochoty. A kryje się on w tym, że dobry pasterz daje życie za owce swoje. I za te, które zna, ale i za te, które nie są z tej owczarni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Łęcki