Nauczyciel pierwszoklasisty może sobie teraz wybrać podręcznik, jaki mu się podoba, pod warunkiem, że będzie to „Nasz elementarz”.
Jesteśmy świadkami spektaklu z gatunku „Polak potrafi”. Premier i minister z dumą obwieszczają, że rząd na przekór malkontentom będzie w stanie dostarczyć rodzicom pierwszych klas elementarz, za który nie zapłacą. Dla takiego celu państwo łamie wszelkie ustanowione przez siebie reguły. Dwa tygodnie na konsultacje zawieszonego na ministerialnej stronie fragmentu podręcznika to kwintesencja tego, jak rząd traktuje nauczycieli i rodziców. Uznaje, widać, że jest im całkowicie obojętne, z jakiej książki będą się uczyć maluchy. Ważne, by była jedna i za darmo. Duma z tego, że w kilka tygodni udało się pokazać nowy podręcznik, ma w sobie coś z ducha przodowników pracy socjalistycznej. Jest w niej także ów rewolucyjny zapał: drodzy rodzice, nie zawahamy się wywrócić do góry nogami całego systemu, byle zostało wam w kieszeni 200 zł.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Piotr Legutko