Świadectwo: On żyje! – Mamy imiona do walki. Michał to: „Któż jak Bóg”, pierwszy kozak w niebieskim wojsku. Wojciech to „ten, który cieszy się jako żołnierz”. Chrześcijanie to nie grzeczni chłopcy! Chrześcijaństwo to nie emerytura!
To był dzień jak co dzień w trasie – opowiada Michał Buszydlik. – Jadę 180 na godzinę. Piszę z nią SMS-y. Ona mężatka, ja mam dziewczynę. Co tu mówić. Nie szło to w dobrym kierunku. Wysyłam SMS, podnoszę oczy, ale... było już za późno... Daję po hamulcach, ale prędkość jest za duża. Uderzam w auto przede mną. Lecę w powietrzu 40 cm nad ziemią... Nikomu – mnie też – nic się nie stało. Naprawa aut kosztowała 42 tys. zł. Kiedy uderzyłem w auto jadące przede mną, spadła mi na kolana osłona przeciwsłoneczna znad przedniej szyby. Z osłony wypadł obrazek Pana Jezusa Cierpiącego. Dostałem go kiedyś od jakichś sióstr. Włożyłem go tam i zapomniałem. Wtedy zobaczyłem taką wielką rękę z palcem, który mi pogroził. Wiedziałem, o co chodzi. Dostałem wyraźny sygnał: ona ma męża, chłopie! Tam się nie wtrącaj! Zerwałem z nią kontakt. Zdałem sobie sprawę, że Bóg dał mi szansę.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Urszula Rogólska