51-letni bezpartyjny biznesmen i filantrop Andrej Kiska, do niedawna jeszcze bliżej nieznany na słowackiej scenie politycznej, został zwycięzcą drugiej tury wyborów prezydenckich na Słowacji. Jego rywal, obecny premier Robert Fico, przyznał się do porażki.
Centralna Komisja Wyborcza poinformowała, że według prawie pełnych wyników głosowania z 93 proc. lokali wyborczych, Kiska otrzymał 59,6 proc. głosów a Fico, urzędujący premier i przywódca centrolewicowej partii Smer-Socjaldemokracja (Smer-SD) - 40,4 proc.
"Chciałbym pogratulować (zwycięstwa) Kisce" - powiedział dziennikarzom Fico. "Najbliższe kilka dni zamierzam poświęcić analizie sytuacji" - dodał. Odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy.
W pierwszej turze wyborów 15 marca Kiska i Fico otrzymali odpowiednio 24 i 28 proc. głosów, przy frekwencji wyborczej 43,4 proc. Kiska, zwycięzca drugiej tury, zastąpi na stanowisku głowy państwa Ivana Gasparovicia, który sprawował urząd prezydenta przez dwie 5-letnie kadencje od 2004 r. Jego druga i ostatnia, dozwolona przez konstytucję kadencja, upływa 15 czerwca.
Urząd prezydenta na Słowacji ma charakter głównie reprezentacyjny jednak do jego uprawnień należy m. in. wybór premiera i mianowanie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent może również stosować prawo weta wobec uchwalonych ustaw, ale prezydenckie weto może być uchylone przez większość parlamentarną.
Kiska dorobił się fortuny na utworzonych przez niego firmach udzielających kredytów konsumpcyjnych. Później je sprzedał i przekształcił się w filantropa powołując fundusz dobroczynny pomagający rodzinom z chorymi dziećmi. Fico i inni krytycy zarzucali mu, że jest politycznym amatorem a fortuny dorobił się udzielając pożyczek na lichwiarski procent.
W pierwszych komentarzach powyborczych analitycy wskazują, że Kiska zbijał kapitał polityczny na niezadowoleniu Słowaków z sytuacji gospodarczej kraju, a zwłaszcza z utrzymującego się wysokiego bezrobocia. Mimo, że Słowacja przyciągnęła kilku zagranicznych inwestorów, takich jak koncerny motoryzacyjne Volkswagen i Kia, bezrobocie wciąż utrzymuje się na poziomie ponad 13 proc.
Według słowackich mediów, wybory prezydenckie były w istocie referendum, którego przedmiotem była negatywna ocena rządów 49-letniego Roberta Fico. Był on premierem w latach 2006-2010 a urząd szefa rządu objął ponownie w roku 2012. Analitycy podkreślają, że wynik wyborów odzwierciedla też coraz większą nieufność Słowaków do tradycyjnych partii politycznych, wstrząsanych skandalami korupcyjnymi.
Zdaniem Reutera, wyniki wyborów świadczą o niechęci społeczeństwa słowackiego do uzyskania przez Fico i jego partii Smer-SD dominującej pozycji na słowackiej scenie politycznej. W razie zwycięstwa bowiem Fico i jego partia uzyskaliby kontrolę nad wszystkimi ośrodkami władzy na Słowacji.
Te nastroje wykorzystywał Kiska argumentując, że kraj potrzebuje przeciwwagi dla partii Smer a prezydent nie może być "przedłużeniem partii politycznej".