Krymscy Tatarzy zapowiadają odrodzenie ruchu narodowo-wyzwoleńczego, którego celem będzie odzyskanie utraconej w 1783 r. niepodległości - oświadczył szef grupy roboczej do spraw tzw. mityngów żałobnych Tatarów Nedim Chaliłow.
W 1783 r. Chanat Krymski został zaanektowany przez carską Rosję. Chaliłow, którego cytują w niedzielę ukraińskie media wyjaśnił, że do czasu odzyskania państwowości narodu krymsko-tatarskiego jego członkowie będą uznawali na Krymie prawo Ukrainy, a nie prawo okupującej półwysep Rosji.
Grupa robocza ds. mityngów żałobnych powstała w 2013 r. Zajmuje się ona upamiętnieniem Tatarów, deportowanych z Krymu w 1944 r. w związku z oskarżeniami o kolaborację z III Rzeszą. Na półwysep pozwolono im wrócić dopiero w połowie lat 80. W efekcie duża część społeczności tatarskiej jest negatywnie nastawiona do władz w Moskwie.
Tatarskie uroczystości żałobne odbywają się co roku 18 maja. W tym roku przypada 70. rocznica ich deportacji Tatarów.
W sobotę były przewodniczący Medżlisu (parlamentu) Tatarów krymskich Mustafa Dżemilew, który dziś jest deputowanym ukraińskiego parlamentu oświadczył, że jeśli samozwańcze władze Krymu nie wpuszczą go na półwysep, mogą oczekiwać "niespodzianki" od jego rodaków.
Dżemilew, który cieszy się wśród Tatarów dużym autorytetem, został objęty zakazem wjazdu na Krym, wydanym przez prezydium parlamentu w Symferopolu dla ukraińskich polityków, którzy głosowali w Radzie Najwyższej w Kijowie za rozwiązaniem krymskiego zgromadzenia.
"Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób mogą zakazać mi wjazdu na Krym. Czy oni zdają sobie sprawę, co się wtedy tam będzie działo? Co będziemy robić, jeśli nie zostanę tam wpuszczony? Niech to pozostanie na razie dla okupacyjnych władz tajemnicą. Nie pozwolimy im przygotować się na tę niespodziankę, jednak to, że będę na Krymie, nie ulega wątpliwości" - powiedział Dżemilew.
Tatarzy krymscy, stanowiący 12-15 proc. ludności dwumilionowego Krymu, zbojkotowali referendum w sprawie przyłączenia półwyspu do Rosji.