Problemom hodowców trzody chlewnej winien jest nie tylko były minister rolnictwa Stanisław Kalemba.
14.03.2014 09:57 GOSC.PL
Januszowi Piechocińskiemu nie udało się zrobić ze Stanisława Kalemby kozła ofiarnego, który miałby ponieść symboliczną karę za katastrofę polskich hodowców świń. Zanim powiedział, iż „minister Kalemba nie poradził sobie z kryzysem wywołanym wirusem [afrykańskiego pomoru świń - przyp. red.]”, jego partyjny kolega napisał w oświadczeniu ni mniej, ni więcej, iż prezes PSL nie panuje nad kierowanym przez siebie ministerstwem gospodarki. To właśnie kryje się za stwierdzeniem, że decyzje MG odnośnie do skupu nadwyżek trzody chlewnej ze strefy buforowej, najbardziej zagrożonej ze względu na ASF, nie są realizowane.
Konflikt między członkami rządu byłby bardziej zrozumiały, gdyby należeli do dwóch różnych partii. Ale zarówno Piechociński, jak i Kalemba to ludowcy, więc wzajemne oskarżanie się o nieudolność świadczy o głębokim podziale wewnątrz PSL. Zarzuty wobec siebie mogli panowie sobie nawzajem przedstawić dziesiątki razy, nie tylko podczas obrad rządu. Okazuje się, że nie byli zdolni do współpracy nawet w ramach jednej politycznej rodziny.
A to bardzo niepokojące – nie ze względu na los samego Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale ze względu na los hodowców. Obecna katastrofalna sytuacja to nie tylko wynik braku środków zaradczych, ale przede wszystkim zaniechania przygotowań do sytuacji, przed którą sejmowa opozycja przestrzegała wiele miesięcy temu. Desygnowany na ministra Marek Sawicki będzie teraz co najwyżej gasił pożar. Ale być może będzie łatwiej robić to osobie należącej do tej samej koterii co Janusz Piechociński niż wewnątrzpartyjnemu konkurentowi.
Stefan Sękowski