Zamiast oglądać „Dziennik telewizyjny” i słuchać komunistycznej propagandy, świdniczanie skrzyknęli się na spacer. Takie zachowanie ówczesnej władzy wydało się skandaliczne.
To był luty ze straszliwym mrozem. Wyjście na spacer w taką pogodę było samo w sobie wyczynem. Dla mieszkańców Świdnika nie miało to jednak znaczenia. Akcja, jaka zrodziła się w mieście, pociągnęła kilka tysięcy ludzi, w tym rodziny z małymi dziećmi. To miał być znak, że ludzie nie chcą słuchać kłamstw nadawanych w mediach. Wieść o spacerze rozniosła się po mieście lotem błyskawicy. Pierwszy spacer skromna grupa świdniczan odbyła 4 lutego, a już 5 na dzisiejszą ulicę Niepodległości wyszły tłumy. Ludzie nie mieli żadnych transparentów i nie wykrzykiwali haseł. Spacerowali, przemierzając główną ulicę miasta. Spacer kończył się wraz z „Dziennikiem telewizyjnym”. Dla ówczesnej władzy takie zachowanie było niedopuszczalne. W pierwszej chwili nie wiedziano, jak zareagować. W końcu ludzie nic nie robili, szli tylko na spacer. Na wszelki wypadek do Świdnika skierowano dodatkowe siły milicji i ZOMO.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Gieroba