W Tunezji, gdzie narodziła się arabska wiosna, właśnie uchwalono jedną z najbardziej liberalnych konstytucji w świecie muzułmańskim. Czy będzie to pierwszy kraj w regionie, który skorzysta na rewolucji sprzed trzech lat?
Potężna fala społecznych protestów w świecie arabskim zaczęła się właśnie w niewielkiej Tunezji. A dokładnie w ubogim miasteczku Sidi Bouzid. Tam żył i pracował człowiek, który symbolicznie rozpoczął rewolucję – Mohamed Buazizi. Zwyczajny, ciężko pracujący młody mężczyzna. Prowadził warzywniak na bazarze. Cieszył się przy tym szacunkiem lokalnej społeczności, gdyż nieraz za darmo rozdawał swoje produkty najbiedniejszym rodzinom. Buaziziego dosięgły jednak w 2010 r. największe błędy tunezyjskich władz, popełniane zresztą przez wszystkie rządy w regionie. Z dala od obleganych przez europejskich turystów plaż szalały ogromne bezrobocie, bieda, a przede wszystkim korupcja i samowola lokalnych władz. Buazizi wielokrotnie w świetle prawa był ograbiany przez miejscową policję. W dniu, w którym pożyczył znaczną sumę pieniędzy na rozbudowę interesu, patrol pobił go i zarekwirował stragan – źródło utrzymania całej rodziny. Upokorzony sprzedawca próbował złożyć skargę w merostwie, lecz został zignorowany. W akcie desperacji podpalił się przed siedzibą władz. Poparzenia okazały się na tyle rozległe, że 4 stycznia 2011 r. Buazizi zmarł w szpitalu, wzniecając falę oburzenia, która zmiotła nie tylko prezydenta w Tunezji, ale i władze w większości państw regionu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko