Trochę niezręcznie jest przyznawać rację Rosji Putina w sporze z Zachodem o Syrię. Tylko co zrobić, jeśli kolejny raz to jednak Rosja ma rację?
12.02.2014 10:18 GOSC.PL
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział, że proponowany przez kilka krajów nowy projekt rezolucji ONZ w sprawie dostępu pomocy humanitarnej do Syrii jest „oderwany od rzeczywistości”. Jego zdaniem ocena sytuacji zawarta w tekście rezolucji jest jednostronna, gdyż ignoruje doświadczenie pracujących w Syrii agencji humanitarnych, a całą winę za kryzys humanitarny zrzuca na syryjskie władze.
Tymczasem jest jasne – i nie trzeba tu być pracownikiem Kremla, żeby to widzieć – że konflikt w Syrii już dawno przestał być wojną reżimu przeciwko własnemu narodowi, tylko przekształcił się w wojnę przeciwko bojówkom terrorystycznym, które zasiliły szeregi powstańców. A właściwie powstańców wyparły. Wielu z tych, którzy wcześniej walczyli przeciwko Asadowi, mówi dziś: nie mamy zamiaru walczyć u boku dżihadystów, którzy z naszego kraju chcą zrobić kalifat. I to właśnie islamska międzynarodówka, która od miesięcy plądruje Syrię – łącznie z niszczeniem śladów chrześcijaństwa na tej ziemi – powinna być drugim – obok rządu – adresatem warunków, stawianych przez ONZ w ewentualnej rezolucji.
Jest zatem ironią losu, że w tak ważnej i nierozwiązywalnej już chyba po ludzku sprawie, trzeba przyznać rację Rosji, która – owszem, mając w tym własny interes, nie mam złudzeń, że nie o pobudki humanitarne tu chodzi – konsekwentnie powtarza, że oskarżanie o katastrofę humanitarną wyłącznie rządu Syrii jest oderwane od rzeczywistości.
Jacek Dziedzina