Nieco przerażający jest wybór chrzestnych z klucza „towarzyskiego” lub, co gorsza, „portfelowego”.
Teraz to trudno o dobrego chrzestnego. Ludzie biedni, więc ani nie chcą „podawać”, ani nie mają za co – usłyszałam niedawno. No to pięknie! Czyli współcześnie „dobry chrzestny” to kasiasty i hojny jednocześnie. Wybiera się go z klucza „portfelowego”. Taka nowa kategoria niemal powstaje: rodzic „kasiasty”. Potwierdza znajomy ksiądz: coraz częściej chrzestnymi są osoby niewierzące lub zupełnie niepraktykujące, odrzucające wręcz naukę Kościoła. Za to są „kimś”, bo chrzestny musi być „kimś”. Czyli najlepiej prezesem, względnie chociaż przysłowiowym wujkiem z Ameryki. I chociaż taki chrzestny nie wie potem, jak zachować się w kościele, kiedy uklęknąć, co odpowiedzieć podczas Mszy św., nie bądźmy małostkowi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska