W związku z ogłoszonym dziś apelem Komitetu ONZ ds. Praw Dziecka, który oskarżył Stolicę Apostolską o stosowanie zasad, które rzekomo umożliwiły duchownym molestowanie dzieci, publikujemy analizę pokazującą, w jak bardzo rygorystyczny sposób rozliczane są w Kościele katolickim przestępstwa o charakterze pedofilskim.
Tymczasem żaden inny papież nie zrobił więcej dla wyjaśnienia tych przestępstw i ukarania winnych. Swoje stanowisko w sprawie pedofilii duchownych Benedykt XVI potwierdził, już jako papież senior, w liście do włoskiego ateisty Piergiorgia Odifreddiego. „Nigdy nie próbowałem ukryć tych rzeczy. Cierpieniem jest dla nas fakt, że siła zła przenika aż do tego stopnia wewnętrzny świat wiary. Z jednej strony musimy to cierpienie znosić, natomiast z drugiej musimy uczynić wszystko, co możliwe, aby takie przypadki nie miały więcej miejsca. Nie można się też pocieszać, że według badań socjologów odsetek księży winnych takich przestępstw nie jest wyższy od tego, jaki odnotowuje się w innych, porównywalnych kategoriach zawodowych. W każdym razie nie należy przedstawiać ostentacyjnie tej dewiacji, jakby była podłością typową dla katolicyzmu” – napisał Benedykt XVI.
Tylko katolicy?
Czytając medialne doniesienia, można bowiem odnieść wrażenie, że problem pedofilii jest specjalnością katolicką. Tymczasem dotyczy on szerszych rzesz społeczeństwa. Na przykład w 2011 roku pedofilski skandal wstrząsnął społecznością ortodoksyjnych Żydów w Nowym Jorku. Aresztowano 85 osób. Z kolei w szkołach islamskich w Anglii w 2011 roku odnotowano około 500 przypadków molestowania seksualnego dzieci.
Na łamach miesięcznika „First Things” z 29 marca 2010 roku George Weigel podał, że „w samych tylko Stanach Zjednoczonych mowa jest o około 39 milionach ofiar nadużyć seksualnych względem dzieci. Od 40 do 60 procent z nich dopuszczają się członkowie ich rodzin, łącznie z ojczymami i konkubentami matek tych dzieci. (...) w ostatnich latach było molestowanych 6-10 procent uczniów szkół publicznych – około 290 tysięcy w latach 1991-2000. (...) 2 procent sprawców nadużyć seksualnych stanowili księża katoliccy. Jest to zjawisko, które swój szczyt osiągnęło między połową lat sześćdziesiątych a połową lat osiemdziesiątych, ale wydaje się, że praktycznie zanikło. W 2009 roku odnotowano zaledwie sześć wiarygodnych przypadków molestowania seksualnego przez duchownych”.
Według raportu Kongresu Stanów Zjednoczonych, obecnie Kościoła katolickiego dotyczy 0,03 procenta przypadków pedofilii w tym kraju (czyli trzy na 10 tysięcy). Z kolei w Niemczech na 210 tysięcy odnotowanych nadużyć wobec małoletnich w latach 1995-2010 z Kościołem miało związek 94 (0,04 procenta – czyli cztery na 10 tysięcy).
Problem ten wiąże się również z orientacją homoseksualną niektórych sprawców pedofilii. Słowa sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, kardynała Tarcisia Bertonego z 2010 roku o tym, że „liczni psychologowie i psychiatrzy wykazali, iż nie ma związku między celibatem i pedofilią, a wielu innych wykazało, jak mi ostatnio powiedziano, że istnieje związek między homoseksualizmem i pedofilią” – wywołały burzę. Odbyły się nawet demonstracje środowisk homoseksualnych przeciwko tej wypowiedzi. Faktem jest bowiem, że stosunek pedofilów heteroseksualnych do homoseksualnych wynosi około 11:1, co wykazali w latach dziewięćdziesiątych Kurt Freund i R.J. Watson. Jednak wypowiedź watykańskiego sekretarza stanu dotyczyła jedynie przypadków pedofilii z udziałem katolickiego duchowieństwa, wśród których zdecydowanie dominuje molestowanie chłopców.