MON: rozważamy warianty ewakuacji misjonarzy

MON rozważa różne warianty ewakuacji polskich misjonarzy z ogarniętej konfliktem Republiki Środkowoafrykańskiej; Polska jest w stałym kontakcie ze stroną francuską - poinformował w środę minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak.

Rozważane są różne warianty ewakuacji m.in. na bezpieczny teren w samej Republice Środkowoafrykańskiej, np. do stolicy tego kraju Bangi albo do pobliskiego Czadu, gdzie już wcześniej się ewakuowała część misjonarzy z innych państw - poinformował szef MON w radiu TOK FM.

"Jesteśmy gotowi do tego, jako Wojsko Polskie, żeby tę ewakuację zapewnić" - zaznaczył.

Siemoniak pokreślił, że jego resort monitoruje sytuację w Republice Środkowoafrykańskiej i ściśle współpracuje w tej sprawie z MSZ oraz ze stroną francuską. "Wczoraj wieczorem, na moje polecenie, szef sztabu generalnego rozmawiał z szefem sztabu armii francuskiej, który kieruje tą operacją i zwrócił mu uwagę na kwestie naszych misjonarzy" - powiedział Siemoniak.

Dodał, że trwają rozmowy z przełożonymi misjonarzy, aby przekonać ich do ewakuacji. "Apelujemy do nich i rozmawiamy z ich przełożonym, żeby jednak zdecydowali się na ewakuację. Z tego co wiem, niektórzy to rozważają, a niektórzy - co zasługuje na najwyższy szacunek - chcą pozostać wśród osób którymi się opiekują" - powiedział szef MON.

"Prowadzimy rozmowy, staramy się zrobić wszystko, aby zapewnić im bezpieczeństwo, choć jest to sprawa bardzo trudna" - dodał.

Jak poinformował, polski samolot wojskowy wykorzystywany w ramach operacji w Republiki Środkowoafrykańskiej jest obecnie we Francji. "Pierwszy lot w ramach tej operacji ma wykonać za kilka dni, więc nie wiążemy tego samolotu akurat z ewakuacją. Jesteśmy gotowi użyć innych sił. Tutaj podstawą jest porozumienie z Francuzami, którzy na tym terenie operują" - powiedział szef MON. Zastrzegł, że ze względu na bezpieczeństwo misjonarzy szczegóły działań muszą pozostać niejawne.

Ocenił, że sytuacja w tym jednym z najbiedniejszych krajów świata jest trudna z różnych powodów. "Sytuacja w Republice jest bardzo niestabilna. Nastąpił tam rozpad państwa i rządzący do tej pory muzułmanie uciekają albo wyprowadzają się z tego państwa. Granice między krajami są dość umowne i mamy kompletny chaos i destabilizację" - powiedział Siemoniak.

"Na pewno Francuzi, którzy znają inicjatywę, znają teren, mają 1600 żołnierzy tam i wojska w okolicznych krajach, powinni nadać ton i szukać takich rozwiązań, które ustabilizują sytuację. To jest bardzo trudne i bardzo skomplikowane" - powiedział Siemoniak.

Jak dodał, 100 tys. ludzi uciekło ze swoich wiosek i koczuje wokół stolicy tego kraju - Bangi. "To jest jasne, że społeczność międzynarodowa musi reagować, bo to też jest aspekt humanitarny" - podkreślił.

W ubiegłym roku Francja wysłała do RŚA 1600 swoich żołnierzy, by położyć kres pogromom i zapobiec ludobójstwu. W grudniu w Brukseli prezydent Francji Francois Hollande apelował do krajów UE o wsparcie francuskiej operacji.

Misja polskich misjonarzy została zaatakowana przez rebeliantów muzułmańskich, którzy zaatakowali m.in. misję w miejscowości Ngaoundaye. Przebywają tam m.in. polscy misjonarze i siostry ze Zgromadzenia Służebnic Matki Dobrego Pasterza. Zaatakowani nie chcą zostawić swoich podopiecznych - m. in. sierot i niewidomych.

W walkach między muzułmanami i chrześcijanami w Republice Środkowoafrykańskiej zginęło ostatnio co najmniej 75 osób. Walki w Republice wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w ubiegłym miesiącu ze stolicy kraju Bangi muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem. Jednak w styczniu został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy. Chrześcijańskie milicje mordują muzułmanów, ofiarą muzułmańskich partyzantów padają chrześcijanie.

« 1 »