Bazylika św. Michała Archanioła to jedyna świątynia na ziemi niepoświęcona ręką ludzką. „Ten, który ją wybudował, sam ją poświęcił i konsekrował” – oznajmił św. Michał Archanioł podczas trzeciego objawienia.
Te słowa można przeczytać przy wejściu do cudownej groty. – Czujemy tu obecność św. Michała – mówi ks. Piotr Hadro, jeden z ośmiu michalitów posługujących w sanktuarium. – Opętanych, osaczonych, którzy tu przyjeżdżają po pomoc, trzeba znosić na siłę po 86 schodach, tak się boją św. Michała Archanioła. Okazuje się, że w sanktuarium nie ma egzorcysty, ale tak intensywnie działa sam Archanioł. Siostra Aurelia, pracująca tu od 5 lat, opowiada jednak o egzorcyście, który regularnie przyjeżdża z opętanymi: – Wzbraniają się przed wejściem do bazyliki, szarpią się, ryczą, wiją jak węże. Tu następuje zetknięcie diabła z mocą Bożą i on zostaje zmuszony do pokazania się. – Jakby człowiek go zobaczył, to by się przestraszył i przestał grzeszyć. Więc woli pozostawać w ukryciu, działać niezauważalnie. Jest jak antipasto – przystawka. Zaostrza apetyt, zachęca, żebyśmy próbowali dalej, a potem znienacka podcina nam nogi – tłumaczy ks. Piotr. Przez kilka dni pobytu w Monte Sant’Angelo, 10-tysięcznym miasteczku wyrosłym wokół istniejącego od piętnastu wieków sanktuarium, jedząc antipasto, pasty i pizzę, nieustannie rozmawiamy o działaniu Bogu i szatana. Zdajemy sobie sprawę z tego, że diabeł osacza nie tylko zachowujących się przerażająco opętanych, ale każdego z nas. Wszelki zły uczynek karmi jego moc. Bliska obecność niezwykłego sanktuarium w naturalny sposób skłania do zastanowienia się nad najważniejszymi sprawami życia. Spacerując ulicami Monte Sant’Angelo, które nawet bielą domów zaznaczają oczyszczającą siłę tego miejsca, zastanawiamy się, dlaczego dziś ludzie nie chcą pamiętać o szatanie. Zapominają, że to realna siła sprowadzająca w sferę mroku i zła. – Jedno jest pewne, że jak się przez niego namęczą, szukają doktora i wtedy przychodzą tu – pointuje ks. Piotr. Ksiądz rektor Władysław Suchy opowiada o setkach nawróceń tych, którzy zaglądają tu nie z powodów religijnych, ale z czystej ciekawości. Od 19 lat jest ich świadkiem nie tylko w konfesjonale. – Ci, co tu byli, mówią o silnej duchowości tego miejsca – podkreśla. – Nieraz ludzie podchodzą do kapłana i proszą o pomoc, a kiedy opowiadają, to aż nam się włosy jeżą na głowie. Przyznają, że są niewierzący, ale potrzebują pomocy, bo nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Mówią: „Nigdy nie planowałem tej pielgrzymki, zostałem tutaj przyciągnięty”. Bazylika św. Michała i pobliskie sanktuarium św. o. Pio w San Giovanni Rotondo to dwa wielkie, gotowe przyjąć potrzebujących, konfesjonały. Kapłani spowiadają tu przez całe dni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych