Na punkcie powrotu do natury od wielu już lat świat zachodni ma sporą obsesję. Im coś bardziej naturalnego, tym większą posiada wartość.
W tym samym stopniu dotyczy to pietruszki, jak i energii elektrycznej. Pietruszka z przydomowej grządki cieszy się zdecydowanie większymi względami niż pietruszka, dajmy na to: szklarniowa. Z prądem jest podobnie. Uzyskany z siły wiatru zdobywa wręcz cechy cudownego, w przeciwieństwie na przykład do prądu wytworzonego w reaktorach atomowych. Należy o nim myśleć jak najgorzej. Rozumiem pęd do natury. Też bardziej lubię naturalną, otwartą przestrzeń od ciasno zabudowanego miasta. Tym niemniej coś w tej powszechnej modzie na naturę musi być fałszywego. Natury, zamiast coraz więcej, jest coraz mniej. Plastikowy świat zdobywa nowe przestrzenie. Przykładem tej tendencji są rozpoczynające się właśnie igrzyska olimpijskie w Soczi. Będą zapewne udane, czego sportowcom serdecznie życzę. Z myślą o igrzyskach i ewentualnym zwycięstwie trenowali przez ostatnie lata. Jednocześnie nie mieli większego wpływu na miejsce zawodów. A te częściowo zostaną rozegrane w subtropikach. Do tej pory wydawało mi się, że olimpiada zimowa powinna się odbyć w zimowej scenerii, czyli naturalnej dla sportów zimowych. Tymczasem, jak przytomnie zauważyli rosyjscy opozycjoniści Borys Niemcow i Leonid Martyniuk, zimowe konkurencje zostaną rozegrane w subtropikach. „Rosja to zimowy kraj. Na jej mapie trudno znaleźć miejsce, gdzie nie pojawia się śnieg i gdzie nie rozwijają się zimowe dyscypliny. Putin takie miejsce znalazł i zdecydował się tam przeprowadzić igrzyska zimowe. To miasto Soczi” – czytamy w raporcie „Zimowa olimpiada w subtropikach”. Dodajmy, że Soczi to najcieplejsze miejsce w Rosji. Nawet w oddalonej od Soczi o kilkadziesiąt kilometrów Krasnej Polanie, gdzie odbędą się konkurencje narciarskie, w lutym ubiegłego roku średnia temperatura wyniosła 13 stopni Celsjusza powyżej zera. W samym Soczi nie ma prawie żadnych tradycji uprawiania sportów zimowych. Zawodnicy i kibice nie muszą się martwić. Lodu i śniegu nie zabraknie. Kosztem 50 mld dolarów zadbali już o to prezydent Putin ze swoimi kolegami. Kto bogatemu zabroni budować nad brzegiem ciepłego morza stadion hokejowy? Miał taki kaprys i dopiął swego. Wpisał się tym samym w wielką historię sowieckich inżynierów, którzy ruszali z posad ziemię i na przykład zmieniali kierunek biegu rzek. A jeżeli jeszcze przy okazji budowy tego sztucznego świata jego bajecznie bogaci koledzy stali się jeszcze bogatsi, tym lepiej dla nich. Dlaczego jednak zachodni świat, zafiksowany na punkcie powrotu do natury, tak łatwo godzi się na organizowanie sztucznego świata? Brakuje to na ziemi miejsc, gdzie śnieg i mróz są naturalnymi zjawiskami? Czy to nie byłoby prostsze i tańsze. No i bardziej naturalne, a więc zgodne z deklarowanym pragnieniem powrotu do natury.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk