Część pieniędzy już przelano na konto LOTu, reszty należy się spodziewać w najbliższym czasie.
90 milionów złotych, to kwota jaką dostaną Polskie Linie Lotnicze LOT jako rekompensatę za serię kłopotliwych awarii w supernowoczesnych samolotach Dreamliner. 60 milionów zostanie przelanych w gotówce, reszta, czyli 30 milionów to rekompensaty i zwroty zaliczek na poczet kolejnych samolotów, które LOT zamówił w Boeingu. Choć zarząd LOTu straty z powodu uziemienia dwóch samolotów wycenił na 100 mln złotych, nie zamierza się odwoływać. Eksperci podkreślają, że wynegocjowane odszkodowanie jest dla polskiej strony bardzo korzystne. Dla chylącego się do bankructwa narodowego przewoźnika tak duża kwota w gotówce może być skutecznym kołem ratunkowym.
Pierwszy Dreamliner wylądował w Warszawie w połowie listopada 2012 roku, ale zaledwie dwa tygodnie później okazało się, że Federalna Administracja Lotnictwa całą flotę tych samolotów skierowała do przeglądu, bo w kilku przypadkach wykryto nieszczelności w przewodach paliwowych. W połowie grudnia polski Dreamliner został zawrócony z jednej z europejskich tras, bo piloci mieli kłopoty z elektronika pokładową. Styczeń 2013 to dla Boeinga czarny miesiąc. W należących do japońskich linii samolotach wybuchają pożary spowodowane przegrzaniem akumulatora w systemie zasilania, a w kilku kolejnych dochodzi do wycieku paliwa. Na domiar złego w jednym z Dreamlinerów w czasie lotu pękła szyba w kabinie pilota, a w innym wyciekł olej. Loty wszystkich tego typu samolotów (w tym dwóch polskich) zostają do odwołania zawieszone. W maju 2013 roku przylatuje trzeci polski dreamliner, ale nie lata do końca czerwca kiedy to odwieszone zostają kursy samolotów. Ale to nie koniec kłopotów. W lipcu 2013 roku na pokładzie dreamlinera etiopskich linii lotniczych wybucha pożar, a dreamliner brytyjskich linii zawraca z trasy z powodu problemów technicznych. Pod koniec września tego roku Dreamliner LOT ląduje przymusowo w Islandii z powodu usterki w systemie identyfikacji a kilkanaście dni później należący do japońskiego przewoźnika zawraca z trasy przez awarię toalety.
Tomasz Rożek