W tym roku polscy Kolędnicy Misyjni zbierają pieniądze dla dzieci z Konga. Dwa afrykańskie kraje o tej nazwie dzieli wielka rzeka Kongo, ale łączy podobna, bolesna historia i trudna współczesność.
Mówiąc „Kongo” łatwo oba kraje pomylić: oba przecina równik, w obu mieszkają ludzie pokrewnych grup etnicznych, oba uzyskały niepodległość w tym samym 1960 roku i oba wówczas nazwały się oficjalnie tak samo („Republika Konga”). Do tego mają wspólny, oficjalny język (francuski), a ich stolice mogłyby stanowić jedno miasto, gdyby oba brzegi Konga połączyły mosty. Oba kraje przeżyły długi okres kolonialny, ale tu zaczynają się różnice: po prawej stronie rzeki panowali Francuzi, po lewej Belgowie. By ułatwić rozróżnienie, Kongo z lewego brzegu nazwało się w latach 70. ub. wieku Zairem, a potem, w 1997 r., Demokratyczną Republiką Konga. Na ogół jednak od lat używa się określeń odnoszących się do ich powierzchni i stolic: „małe” Kongo z prawego brzegu to Kongo-Brazzaville, a „duże” – Kongo-Kinszasa. „Małe” jest tylko nieco większe od Polski, a „duże” już ponad 7 razy większe (i 77 razy większe od Belgii, swego dawnego mocarstwa kolonialnego). Właśnie to „duże” jest przykładem tragicznej historii, charakterystycznej dla środkowej Afryki, historii, która ciąży do dzisiaj.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel