Nie dopuścimy do kolejnego rozlewu krwi na Euromajdanie - mówią PAP wciąż młodzi, choć już emerytowani oficerowie ukraińskiej armii, którzy ochotniczo chronią uczestników protestów ciągnących się od ponad dwóch tygodni w centrum Kijowa.
Byli wojskowi zapewniają, że są dobrze przygotowani do ewentualnego ataku i że potrafią go skutecznie odeprzeć. Nie wiadomo, ilu ich jest, gdyż nie chcą o tym mówić dziennikarzom. Z ich krótkich, prawdziwie wojskowych zdań wynika, że zdecydowani są na wiele. "Rozmawia pan przecież z doświadczonymi oficerami" - uśmiechają się do dziennikarza z lekką pobłażliwością.
Żeby porozmawiać z dowódcami ochrony Majdanu, należy przedostać się przez trzy linie kontroli. Najpierw trzeba wejść na sam otoczony barykadami plac. W wąskich, prowadzonych do niego przejściach stoją młodzi ludzie, uważnie lustrujący wchodzących.
W czwartkową noc ochroniarze zaczęli rewidować wszystkich, którzy idą na Majdan; w piątek przeszukiwano tylko tych, którzy wzbudzali podejrzenia.
Druga linia kontroli znajduje się za sceną Euromajdanu. Jest to obóz wewnętrzny i do wejścia na jego terytorium wystarcza zwykły identyfikator z napisem "Prasa". Miejsce to przypomina trochę tabor kozacki. Na trójnogach przyrządzana jest kasza z cebulą i kawałkami słoniny. Ludzie grzeją się przy płonącym w metalowych beczkach ogniu. Przy wbitym w zdeptany trawnik krzyżu tkwi greckokatolicki ksiądz.
Weterani armii stoją w zwartej grupie w strojach maskujących. "Mamy swoją organizację. Nazywa się +Nikt prócz nas+. W naszych szeregach są byli żołnierze, desantowcy i weterani Afganistanu. Wszyscy tutaj jesteśmy oficerami" - mówi PAP 42-letni Serhij w niebieskim berecie wojsk desantowych. Nazwiska ujawnić nie chce. Przed rozmową chce zobaczyć legitymację prasową. Uważnie ją studiuje.
Oficerowie przyłączyli się do protestów, gdy milicyjny specnaz Berkut spacyfikował w sobotę demonstrujących na Majdanie Niepodległości. "Kiedy milicja pobiła studentów uznaliśmy, że nie możemy pozwolić, żeby się to powtórzyło" - powiedział.
Serhij kilka razy powtarza, że nie ma niczego wspólnego z opozycyjnymi partiami na Euromajdanie. Pytany, co zrobią, gdy Berkut powtórzy atak wyjaśnia, że istnieje plan działań przygotowany na taką sytuację. Ujawniać go nie może.
"Powiem tylko, że jesteśmy gotowi stanąć kordonem między protestującymi a milicją. Nie dopuścimy do prowokacji i masowych zamieszek. Nie damy milicji powodów do ataku" - stwierdza.
Mimo obaw zgromadzonych na Majdanie atak na jego uczestników szybko raczej nie nastąpi. Byli żołnierze nie narzekają jednak na brak pracy. "Nasi ludzie są porozstawiani w najważniejszych punktach Majdanu. Plac jest stale przez nas patrolowany. Gdy tylko dostajemy sygnały o problemie, rozwiązujemy go szybko i skutecznie" - zapewnia w rozmowie z PAP Serhij.