Decyzja Ukrainy o wstrzymaniu przygotowań do stowarzyszenia z UE zdominuje dyskusję na trzecim szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Na dalszy plan zeszły inne ważne wydarzenia, w tym parafowanie umów o stowarzyszeniu między UE a Mołdawią i Gruzją.
Rozpoczynający się w czwartek wieczorem wileński szczyt Partnerstwa Wschodniego miał być krokiem milowym dla całego unijnego programu pogłębiania współpracy z sześcioma wschodnimi sąsiadami. Czwórka z nich: Ukraina, Mołdawia, Gruzja i Armenia miały wejść na wyższy poziom relacji z Unią, podpisując bądź parafując umowy stowarzyszeniowe, obejmujące porozumienia o pogłębionej i całościowej strefie wolnego handlu (DCFTA).
Jednak ta mozaika zaczęła rozpadać się w sierpniu, gdy Armenia nieoczekiwanie ogłosiła, że zamiast parafować porozumienie z UE, zamierza przystąpić do tworzonej przez Rosję, Białoruś i Kazachstan Unii Celnej. Poskutkowały naciski Moskwy, która różnymi metodami próbuje odwieść kraje Partnerstwa Wschodniego od zbliżenia z UE.
Największym rozczarowaniem okazała się jednak decyzja Ukrainy, chociaż kraj ten cały czas utrzymywał UE w niepewności, czy spełni warunki podpisania umowy stowarzyszeniowej. UE żądała od Kijowa wdrożenia pakietu reform, w tym prokuratury generalnej i prawa wyborczego, a także rozwiązania problemu wybiórczego stosowania prawa, co przede wszystkim miało oznaczać uwolnienie przebywającej w więzieniu byłej premier Julii Tymoszenko.
Przez wiele miesięcy UE apelowała do władz w Kijowie, by pozwoliły wyjechać chorej na kręgosłup Tymoszenko na terapię do Niemiec. Tymczasem na tydzień przed wileńskim szczytem ukraiński rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do stowarzyszenia UE. Powodem tej decyzji nie jest jednak niemożność spełnienia unijnych warunków, ale obawy o konsekwencje pogorszenia relacji gospodarczych z Rosją, która już od lata groziła Ukrainie podjęciem protekcyjnych kroków w handlu.
Według wysokich rangą unijnych dyplomatów wielu unijnych przywódców w napięciu czeka na spotkanie z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem, który zapowiedział swój udział w szczycie Partnerstwa Wschodniego. "Będziemy chcieli usłyszeć z pierwszej ręki, od prezydenta Janukowycza, jak on widzi sytuację. Znamy fakty i jego wypowiedzi, ale wielu zastanawia się, co faktycznie oznacza ta przerwa, jak długo potrwa, co możemy zrobić, jakich wyjaśnień udzielić, by Ukraina poczuła się na tyle komfortowo, aby podpisać umowę z UE" – powiedział dyplomata.
Poza wyrażaniem rozczarowania, przedstawiciele UE zapewniają, że oferta stowarzyszenia dla Ukrainy pozostaje aktualna. Oczekuje się, że przywódcy państw Unii powtórzą to zapewnienie w deklaracji końcowej wileńskiego szczytu. "Ten kawałek papieru nie musi być podpisany na szczycie. Można to uczynić kilka dni, tygodni czy miesięcy później" – ocenił dyplomata. Już w zeszły piątek komisarz ds. rozszerzenia Sztefan Fuele powiedział grupie dziennikarzy, że może sobie wyobrazić, iż umowa zostanie podpisana na szczycie UE-Ukraina na przełomie zimy i wiosny przyszłego roku.
Według źródeł dyplomatycznych Unia byłaby gotowa udzielić dodatkowego finansowego wsparcia Ukrainie na sfinansowanie kosztów wdrażania umowy stowarzyszeniowej, jak np. modernizacja przemysłu. "Ale nie chodzi o jakąś rekompensatę spadku wymiany handlowej z Rosją, bo w rzeczywistości ta wymiana nie powinna się zmniejszyć z powodu zawarcia przez Ukrainę umowy DCFTA z Unią. Przeciwnie: handel z Rosją powinien się nawet zwiększyć, bo ukraińska gospodarka będzie się rozwijać" – powiedział dyplomata.
W deklaracji końcowej szczytu w Wilnie przywódcy mają też w dość zawoalowany sposób nawiązać do rosyjskich nacisków na kraje Partnerstwa Wschodniego, wyrażając zrozumienie dla "uwarunkowań regionalnych", jakim sprostać muszą te państwa. W sposób bardziej otwarty Rosję skrytykowali szefowie Komisji Europejskiej Jose Barroso i Rady Europejskiej Herman Van Rompuy. W poniedziałek oświadczyli wspólnie, że "stanowczo nie zgadzają się ze stanowiskiem oraz działaniami Rosji" w związku z planami stowarzyszenia między UE a Ukrainą. Zapewnili też, że z powodu wzmocnienia relacji między UE a jej wschodnimi partnerami, nie ucierpią ich stosunki z sąsiadami, takimi jak Rosja.
Ostateczna treść "deklaracji wileńskiej" była uzgadniana do wtorkowego wieczoru. Wiadomo jednak, że określi ona cele Partnerstwa Wschodniego do 2015 r. i będzie zachęcać do pogłębiania współpracy w ramach tego unijnego programu, wdrażania reform, wzmacniania integracji gospodarczej oraz stopniowych kroków w kierunku znoszenia wiz.
Szczyt ma potwierdzić też intencję, by parafowane w Wilnie umowy stowarzyszeniowe z Gruzją i Mołdawią zostały podpisane w ciągu 12 miesięcy, czyli przed końcem kadencji obecnej Komisji Europejskiej.
W Wilnie podpisane zostaną także: porozumienie o ułatwieniach wizowych między UE a Azerbejdżanem oraz ramowe porozumienie z Gruzją o udziale w operacjach zarządzania kryzysowego prowadzonych przez UE. Zaplanowano też parafowanie umowy z Ukrainą, dotyczącej lotnictwa.
Polskę na szczycie ma reprezentować prezydent Bronisław Komorowski. Według unijnych źródeł dyplomatycznych do Wilna przybędzie też "zdecydowana większość" szefów państw i rządów pozostałych krajów UE. Kraje Partnerstwa Wschodniego, z wyjątkiem Białorusi, będą reprezentowane na najwyższym szczeblu; udział w szczycie zapowiedzieli prezydenci Armenii Serż Sarkisjan, Azerbejdżanu Ilham Alijew, Gruzji Giorgi Margwelaszwili, Ukrainy Wiktor Janukowycz, a także premier Mołdawii Iurie Leanca. Białoruś ma reprezentować szef dyplomacji Uładzimir Makiej, gdyż prezydent Alaksandr Łukaszenka objęty jest unijnymi sankcjami wizowymi.
Szczyt zakończy się w piątek po południu.