Nowym Jorkiem, zwanym haniebną stolicą aborcji USA, rządzić będzie nowy burmistrz, jeszcze radykalniejszy niż jego poprzednicy na tym stanowisku, sprzymierzeniec przemysłu aborcyjnego. Bill de Blasio z Partii Demokratycznej, który wygrał wybory z miażdżącą przewagą 73 proc., zapowiada walką z centrami pomocy dla kobiet w ciąży i ekspansję nowych klinik aborcyjnych.
Miasto Nowy Jork ma jedne z najbardziej liberalnych praw aborcyjnych w Stanach Zjednoczonych. W efekcie 41 proc. wszystkich ciąż w mieście kończy się ich przerwaniem. Według pisma "New York Magazine" 10 proc. wszystkich aborcji w Stanach Zjednoczonych dokonuje się w Nowym Jorku, tu także dochodzi do 70 proc. aborcji w skali całego stanu Nowy Jork.
De Blasio tymczasem zapowiada intensyfikację wysiłków, na rzecz ułatwienia i rozwijania działalności placówkom aborcyjnym. Obiecuje wyszukać dla nich dzielnice, w których w wciąż nie ma centrów aborcyjnych, i na korzystnych warunkach umożliwić otwieranie tam nowych placówek. Jednocześnie zamierza rozprawić się z kierowanymi przez obrońców życia centrami pomocy dla kobiet w ciąży. Według polityka, który w młodości czerpał inspirację z ruchu komunistycznych sandinistów z Nikaragui, centra pomagające kobiecie urodzić dziecko, wspierające ją materialnie i szukające dla dziecka rodziców adopcyjnych, udają jedynie profesjonalne kliniki, gdyż nie oferują aborcji.
Zapowiada też więcej obowiązkowych szkoleń w zakresie aborcji, tak by nigdy w mieście nie brakowało medyków gotowych zabić dziecko w łonie matki. Chce także zadbać, by dzięki reformie ubezpieczeń zdrowotnych administracji Obamy, każdą kobietę było stać na aborcję.
De Blasio, określający siebie jak „demokratyczna socjalista” w okresie Zimnej Wojny chętnie podróżował do Związku Radzieckiego, spędził też z żoną miesiąc miodowy na Kubie, mimo obowiązującego Amerykanów zakazu odwiedzania tego kraju. Współpracował z, określaną jako katolicko-lewicowa, organizacją Quixote Center z Maryland, pomagającej m.in. nikaraguańskim komunistom.
Jest pierwszym od 20 lat politykiem Partii Demokratycznej, który będzie rządził Nowym Jorkiem. Choć miasto znane jest ze swych sympatii wobec tej partii, od dwóch dekad rządzili nim politycy republikańscy lub niezależni.