„Francuzi chcą pracować w niedzielę” – na początku października taką „wiadomość” można było usłyszeć w naszych mediach. Była wielokrotnie powtarzana, jakbyśmy mieli poczuć wyrzuty sumienia, że z braku entuzjazmu dla takiej idei pozostajemy w ogonie współczesności.
Ów „news” należy do kategorii tzw. wiadomości-sloganów”, w których jakaś przemiana ekonomiczno-obyczajowa ma wyglądać na ściśle ukierunkowaną, historycznie zdeterminowaną i ostatecznie nieodwracalną. W polskich środkach masowego przekazu tytuł-slogan był wyjaśniany na dwa sposoby: w Paryżu doszło do demonstracji na rzecz pracy w niedzielę lub też na taką chęć miał wskazywać sondaż. Wyjaśnijmy od razu, że owa demonstracja była 120-osobową pikietą niektórych pracowników francuskich hipermarketów obecnych również w Polsce: Castoramy i Leroy Merlin. Co do sondaży, ani jeden z przywoływanych przez polskie media nie badał społecznej skali pragnienia pracy w niedzielę, lecz wyłącznie przyzwolenie na niedzielne otwarcie hipermarketów budowlanych. Tym niemniej francuska debata na ten temat jest charakterystyczna dla wielu krajów w Europie. U jej podstawy leży jednak sporo szkodliwych mitów. Zarówno we Francji, jak i w innych krajach, kodeks pracy stanowi, że niedziela pozostaje koniecznym dniem tygodniowego wypoczynku. Są jednak od tego liczne wyjątki dyktowane witalnymi potrzebami społecznymi. Nikt nie kwestionuje niedzielnej pracy pielęgniarek i lekarzy, policjantów, strażaków czy strażników więziennych. Ponadto pozostaje otwarta część małych sklepów spożywczych oraz instytucje odpowiadające tradycyjnemu pojęciu niedzieli jako dnia skoncentrowanego na rodzinie i kulturze, jak restauracje, kina i teatry. Ewolucja niedzieli w kierunku banalnego dnia handlowego przyspiesza jednak od połowy lat 90. ubiegłego wieku, pod wpływem właścicieli wielkich sklepów. Działa to trochę jak reklama: jeśli nie potrzebujesz czegoś, to należy taką potrzebę stworzyć, choćby z niczego. Inny wolny dzień – sobota – przestał wystarczać. Kolejne miejsca handlu – np. hipermarkety meblarskie i ogrodnicze – dostawały administracyjne zezwolenia na pracę w niedzielę, aż coraz częściej zaczęło dochodzić do konfliktów ze związkami zawodowymi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jerzy Szygiel