Chrześcijanie z Pakistanu chcą zainteresować świat swymi problemami. W Rzymie odbyła się konferencja o wolności religijnej w tym kraju.
Przewodniczący tamtejszego episkopatu abp Joseph Coutts, przypomniał, że Pakistan powstał w 1947 r. właśnie po to, by swym obywatelom zagwarantować wolność wyznawania wiary. Chodziło głównie o muzułmanów, lecz również chrześcijanie mieli zapewnioną wolność religijną. Dzięki temu mogło powstać wiele chrześcijańskich świątyń, szpitali czy szkół. Dziś jednak coraz większą rolę zaczynają odgrywać w Pakistanie muzułmańscy fundamentaliści. Atakują chrześcijan, bo utożsamiają ich z Zachodem – zaznaczył abp Coutts, przypominając niedawny zamach na anglikański kościół w Peszewarze, w którym zginęło ponad 80 osób.
Jak powiedział przewodniczący pakistańskiego episkopatu, chrześcijanom nie pozostaje nic innego, jak zwracać uwagę na swą sytuację i apelować o lepszą ochronę.
„Jeśli dziecko nie krzyczy, matka nie wie, że czegoś potrzebuje. Dlatego musimy krzyczeć, musimy pokazać, że zostaliśmy zranieni, że nas to boli. Na konferencji prasowej pytano nas, co dalej, jakie kolejne kroki chcemy podjąć. A cóż my możemy zrobić? Nie chwycimy przecież za broń, nie jesteśmy terrorystami. Ale podnosimy głos wobec władz. Spójrzcie na nasze łzy, usłyszcie nasz głos. Wychodzimy na ulicę, robimy pikiety. Ja sam w nich uczestniczę. Ostatnio siedziałem na chodniku przed klubem prasowym. Siedziałem ja, jeszcze jeden biskup, zakonnice i oczywiście świeccy. Wzywaliśmy: dość zabijania chrześcijan, my też jesteśmy obywatelami, chcemy sprawiedliwości. W ten sposób przyciągamy uwagę mediów. I rzeczywiście, kiedy ludzie nas widzieli, pytali się, co się stało: chrześcijanie na ulicy, zakonnice. A tak, napadnięto na nich...” – powiedział abp Coutts.