Kluczowy dowód na poparcie tezy o zamachu w Smoleńsku, wykorzystany przez członka zespołu Macierewicza, został sfałszowany przez obróbkę zdjęcia w komputerze - podał działający przy KPRM zespół do wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej, którym kieruje Maciej Lasek.
"Jeden z kluczowych dowodów na potwierdzenie zamachu smoleńskiego został sfałszowany poprzez obróbkę zdjęcia w komputerze oraz wykorzystany przez członka zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, prof. Wiesława Biniendę do argumentacji o rzekomym zamachu bombowym na samolot Tu-154M" - napisał Lasek i pozostali członkowie jego zespołu w oświadczeniu wydanym w środę.
Zapowiedzieli wniosek do prokuratury o ustalenie autora zdjęcia, które - jak twierdzą - zostało sfałszowane. "To niedopuszczalne, aby na tego rodzaju materiałach źródłowych członkowie zespołu Antoniego Macierewicza budowali swoje hipotezy i wprowadzali w błąd opinię publiczną" - napisano w oświadczeniu.
Dołączono do niego fotografie lewego skrzydła tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Na zdjęciach zaczerpniętych z prezentacji prof. Biniendy (przytoczono je za nagraniem z Telewizji Trwam) widać wyrwę w połowie długości skrzydła, nie da się natomiast zauważyć zniszczeń na przedniej i tylnej krawędzi. Na prezentacji fotografie zostały opatrzone napisem "Zdjęcia wraku pokazują, że krawędź przednia nie jest zniszczona!".
Z kolei na zdjęciach wykonanych 19 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku przez polską komisję badającą katastrofę widać, że skrzydło zostało poszarpane na całej długości; na fotografii jest też - co podkreśla zespół Laska - wyraźne wgniecenie na przedniej krawędzi.
"Wyraźna różnica na zdjęciach wykorzystywanych przez prof. Biniendę wynika z manipulacji w ułożeniu fragmentów zniszczonego skrzydła i twórczego potraktowania zdjęć" - ocenił zespół Laska.
Specjalista ds. operacji lotniczych i członek zespołu Laska Edward Łojek, pytany przez PAP, skąd pewność, że doszło do fałszerstwa, a nie pomyłki, zwrócił uwagę, że zdjęcia umieszczono w prezentacji, która próbuje udowodnić, że skrzydło nie mogło być ścięte przez brzozę. "Jak to inaczej określić? To jest manipulowanie faktami, ewidentne fałszerstwo pokazujące wirtualną rzeczywistość" - podkreślił Łojek. Zaznaczył też, że na skrzydle nie ma śladów wskazujących na wybuch - ani osmaleń, ani śladów działania wysokiej temperatury.
W środę w Sejmie miała odbyć się debata na temat ustaleń zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej. Najpierw referaty mieli wygłosić eksperci zespołu, m.in.: prof. Kazimierz Nowaczyk, prof. Wiesław Binienda oraz dr Grzegorz Szuladziński. Po nich głos mieli zabrać przedstawiciele rodzin ofiar katastrofy, w tym szef PiS Jarosław Kaczyński. Posiedzenie zostało jednak przełożone na przyszły tydzień bez podania przyczyny.
To, że zdjęcia prezentowane przez prof. Biniendę i komisję badającą katastrofę, różnią się od siebie, opisała w środę "Polityka". Cytowany przez tygodnik profesor twierdził, że materiał, który posłużył mu do prezentacji, znalazł w internecie. "Podaję link, skąd jest wzięte to zdjęcie. Nie weryfikuję nic. To jest tylko pokazane dla informacji. To nie ma nic wspólnego z moimi obliczeniami" - mówił Binienda.
W środowym oświadczeniu zespół Laska przypomniał też, że mimo apeli eksperci zespołu parlamentarnego nie przedstawili materiałów źródłowych, na podstawie których formułują swoje tezy. Ponowił też wystosowany we wrześniu apel, by zespół Macierewicza pokazał dowody na swoje teorie albo zakończył prace i przeprosił za to, że przez ponad trzy lata wprowadzał w błąd opinię publiczną.