Niska frekwencja uratuje stołek?

PO liczy, że niska frekwencja spowoduje, iż prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie zostanie odwołana ze stanowiska. Nie idźcie na referendum, zostańcie w domu - namawiają warszawiaków politycy Platformy i zamierzają to robić do końca kampanii.

Plan Platformy to utrzymanie w Warszawie politycznego status quo do wyborów samorządowych w 2014 roku, dlatego politycy tej partii namawiają warszawiaków, by nie wzięli udziału w referendum. Hasła: "Wybieram za rok, nie idę na referendum", czy "Popieram Hankę, nie idę na referendum" pojawiły się w kampanii referendalnej na T-shirtach, znaczkach, torbach rozdawanych warszawiakom. Również stołeczni posłowie PO pokazują się w Sejmie z popierającymi Gronkiewicz-Waltz znaczkami przypiętymi do klap marynarek.

Spotkania z warszawiakami będą kontynuowane, podobnie jak towarzysząca im "akcja gadżetowa" - zapowiada w rozmowie z PAP Marcin Kierwiński, stołeczny parlamentarzysta PO. "Będziemy robić to, co do tej pory, spotykać się z warszawiakami, rozdawać ulotki, znaczki, nie planujemy - tak jak PiS - jakichś wielkich konwencji, po prostu stawiamy na rozmowy z ludźmi, stawiamy na akcje w terenie" - mówi Kierwiński.

Strategia przedreferendalna PO została zatwierdzona przez partyjnych specjalistów od wizerunku. Zgodnie z nią Gronkiewicz-Waltz częściej niż wcześniej spotyka się z mieszkańcami stolicy oraz pojawia się w mediach. W czwartek poinformowała, że od stycznia 2014 r. osoby płacące podatki w Warszawie będą mogły korzystać ze zniżek w stołecznych instytucjach kultury oraz ośrodkach sportu i rekreacji.

"Część warszawiaków nie neguje osiągnięć prezydentury Gronkiewicz-Waltz, ale uważa, że prezydent miasta izoluje się od mieszkańców, a to nigdy nie budzi sympatii. Ratusz nie może być oddzielony szklaną ścianą od reszty miasta. Staramy się ocieplić wizerunek Gronkiewicz-Waltz" - mówi PAP polityk z władz PO.

Źródła PAP w stołecznej Platformie przyznają jednocześnie, że dotychczasowa współpraca Gronkiewicz-Waltz i stołecznego ratusza z parlamentarzystami PO nie należała do łatwych. "Przykładem są choćby prace nad ustawą dotyczącą dekretu Bieruta, ratusz nie mógł się porozumieć z naszymi parlamentarzystami, powstały dwie równoległe inicjatywy w tej sprawie, a w mediach obie strony przerzucały się odpowiedzialnością za taki stan rzeczy" - powiedział PAP polityk z kierownictwa partii.

PO chce przekonać warszawiaków, że "prawdziwe wybory" w stolicy są dopiero za rok. "W 2014 roku będziemy mogli wybrać wizję rozwoju Warszawy, realnych kandydatów, a idąc do referendum, nie wybieramy między różnymi wizjami Warszawy" - przekonuje Kierwiński. Szefowa warszawskiej Platformy Małgorzata Kidawa-Błońska podkreśla, że odwoływanie prezydenta powinno mieć miejsce, kiedy są ku temu "naprawdę bardzo poważne, realne, a nie wyłącznie polityczne powody".

"Ciągle spotykamy się z mieszkańcami Warszawy, którzy popierają Hannę Gronkiewicz-Waltz i pytają jak mogą pomóc. Jeśli ktoś pozytywnie ocenia dokonania prezydent Warszawy, nie powinien brać udziału w referendum, tylko pójść na wybory samorządowe za rok i wtedy podsumować pracę prezydent Warszawy, i dokonać wyboru" - dodała Kidawa-Błońska.

Wsparciem dla kampanii PO w obronie Gronkiewicz-Waltz był list kilkudziesięciu znanych osób, w którym zachęcali do bojkotu referendum. Apel podpisali znani politycy, kombatanci, artyści i sportowcy, m.in. Władysław Bartoszewski, Lech Wałęsa, Andrzej Wajda, gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, Daniel Olbrychski i Andrzej Seweryn.

Pierwszym politykiem PO, który ogłosił oficjalnie, że jest przeciwny udziałowi w głosowaniu był premier Donald Tusk. "Jestem przekonany, że większość warszawiaków pozytywnie ocenia siedem lat rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz i dlatego samo referendum uważam za polityczną hucpę" - oświadczył szef PO. Również prezydent Bronisław Komorowski pytany o referendum zasugerował, że na głosowanie się nie wybiera.

Referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy uczestniczyli w wyborach prezydenta w Warszawie w 2010 roku, czyli co najmniej 389 430 osób. Inicjatywę zapoczątkowaną przez szefa Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrza Ursynowa Piotra Guziała poparły m.in.: PiS, Ruch Palikota i Solidarna Polska, których działacze włączyli się w zbiórkę podpisów pod wnioskiem o odwołanie prezydent Warszawy. SLD nie podjęło jeszcze decyzji.

« 1 »