Śledztwo dotyczące połączeń z telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego po katastrofie w Smoleńsku zostało umorzone - poinformował we wtorek prok. Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
"Mogę potwierdzić fakt umorzenia, bliższych informacji na temat uzasadnienia tej decyzji prokuratura udzieli w środę" - powiedział PAP prok. Nowak. Informację o umorzeniu śledztwa podał we wtorek portal tvn24.pl.
Postępowanie dotyczące połączeń z telefonu Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. po katastrofie w Smoleńsku prokuratura podjęła w połowie maja zeszłego roku. Miało ono wyjaśnić, kto mógł użyć tego telefonu. Informacje o "manipulacjach" przy telefonie Lecha Kaczyńskiego 10 i 11 kwietnia 2010 r. w Rosji i odsłuchiwaniu poczty głosowej pojawiły się w mediach ponad rok temu.
Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego mec. Piotr Pszczółkowski powiedział PAP, że decyzja o umorzeniu zapadła w poniedziałek. "Uważam, że decyzja jest przedwczesna, bo sprawa nie dojrzała do merytorycznego rozstrzygnięcia a pozyskane dowody nie dawały podstaw do zamknięcia śledztwa" - powiedział mec. Pszczółkowski. Dodał, że będzie składał zażalenie na decyzję prokuratury.
Podczas śledztwa prokuratura wysłała do Rosji wniosek o pomoc prawną, w którym zawarto kilka pytań - m.in. zwrócono się o wydruk rosyjskiego operatora telefonii komórkowej z wykazem połączeń zrealizowanych przez numer telefonu należący do Lecha Kaczyńskiego od 10 do 12 kwietnia 2010 r. Przez pewien czas - w oczekiwaniu na odpowiedź z Rosji - śledztwo było zawieszone. W lipcu - w jednej z kolejnych partii materiałów nadesłanych z Rosji w związku z katastrofą smoleńską - polska prokuratura otrzymała także odpowiedź odnoszącą się do sprawy telefonu i śledztwo wówczas wznowiono.
Wątek telefonu prezydenta z głównego postępowania dotyczącego katastrofy smoleńskiej prokuratura wojskowa wyłączyła w listopadzie 2011 r. "W wyniku przeprowadzonych czynności procesowych ustalono, że w dniu 10 kwietnia 2010 r., po katastrofie, miały miejsca dwa połączenia wychodzące: pierwsze o godz. 12.46, a drugie o godz. 16.24 czasu polskiego; a w dniu 11 kwietnia 2010 r. jedno połączenie wychodzące o godz. 12.18 czasu polskiego z telefonu użytkowanego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego właścicielem była Kancelaria Prezydenta, i były to połączenia z pocztą głosową" - informowała wtedy prokuratura wojskowa.
Stołeczna prokuratura w maju 2012 r. otrzymała oficjalny wniosek Kancelarii Prezydenta RP o ściganie osoby łączącej się z pocztą głosową telefonu prezydenta. Ponieważ aparat był własnością kancelarii, to ona składała wniosek co do przestępstwa kradzieży impulsów. W połowie czerwca zeszłego roku wniosek o ściganie w sprawie "bezprawnego uzyskania dostępu do informacji" z poczty głosowej telefonu złożył także Jarosław Kaczyński.
Wcześniej - w grudniu 2011 r. - stołeczna prokuratura okręgowa odmówiła, z powodu braku cech przestępstwa, wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanej kradzieży impulsów na szkodę Kancelarii Prezydenta RP. W maju 2012 r. Prokuratura Generalna poleciła jednak stołecznej prokuraturze apelacyjnej przeanalizowanie tej decyzji. Po analizie prokuratura apelacyjna uznała, że decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa była przedwczesna.