Nie byłam w stanie oglądać wczorajszej transmisji z Sejmu. Dziś oglądam. I… dziękuję!
Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, kraju demokratycznego, cywilizowanego, szanującego prawa człowieka i obywatela. Oto obywatelka, przedstawicielka setek tysięcy Polaków, przemawia na mównicy sejmowej. Pani Kaja Godek mówi spokojnie, kulturalnie, merytorycznie. Jest doskonale przygotowana do wystąpienia, a wynika to zapewne nie tylko z ewidentnych uzdolnień retorskich (coraz rzadsza umiejętność w polskim parlamencie), jak i przede wszystkim z tematu, który kobieta zna z autopsji, z życia codziennego. Pani Kaja jest matką dziecka z Zespołem Downa. I broni innych dzieci, by jak jej syn - mogły żyć.
Po drugiej stronie wataha… posłów i posłanek z Ruchu Palikota. Ubliżające, poniżające komentarze. Złość i dzika wściekłość nie licująca ani z miejscem, ani z powagą tematu. Agresja względem osoby, która doskonale wie jak się żyje z chorym dzieckiem, wie co czeka matkę oczekującą na urodzenie dziecka z dysfunkcjami. Pani Kaja słyszy więc o swoich „zwierzęcych pobudkach”, które to popychają ją do „przedmiotowego traktowania kobiet”. Słyszy o swej podłości i o tym, że „kobietom nakłada kolejny krzyż”. Słyszy, że demokratycznie wybrani, polscy posłowie mówią z niemal z obrzydzeniem o dzieciach chorych, tak jakby mówili o odpadach, rzeczy bez wartości, której trzeba się jak najszybciej pozbyć.
Na tym tle buty i zwykłego chamstwa, wyjątkowo żenująco (nie pierwszy raz) wybrzmiały słowa pani marszałek Sejmu, Wandy Nowickiej, która „zatroskała” się o los polskich rodzin, w których wychowują się chore dzieci. Bardzo piękna troska, szkoda tylko że pani marszałkini przypomina się los dzieci wyłącznie w kontekście walki o… ich zabicie.
I wrzaski z sali, pomruki, docinki (np. o tym, że pani Kaja na sprawie niepełnosprawności dziecka, chce wejść do polityki…). Oraz „zwykłe”, prostackie wygrażania: zazwyczaj wtedy, gdy pani Kaja celnie i spokojnie, punktuje kolejny absurd związany z zabijaniem chorych.
To nie wszystko. Bo dalej następuje żenujące stwierdzenie lekarza (!), ministra zdrowia, który po wypunktowaniu w jaki sposób zabijane są dzieci w polskich szpitalach, odesłał panią Kaję do… prokuratury! Panie ministrze, trochę logiki! Jak celnie zauważyła pani Kaja: przecież takie zabijanie jest w Polsce legalne!
I w końcu „upomnienie” pani Kai przez lekarza (!), marszałek Ewę Kopacz. „Upomnienie”, czy też raczej arogancki nakaz, by podczas wystąpienia o zabijaniu dzieci, nie mówić o… zabijaniu dzieci. Oczywiście. Gdy mowa o zdrowych istotach, najlepiej tych chodzących i mówiących (byle poprawnie), w pełni uzasadnione jest nazywanie ich dziećmi. Gdy mowa o istotach chorych, i nieco młodszych (tak, tak, piąty, szósty miesiąc ciąży…), należy używać określeń adekwatnych, czyli lekkich i przyjemnych. Osobiście proponuję przyjąć, na potrzeby „wrażliwego” Sejmu, taką nomenklaturę: zamiast słowa „zabijanie” mówmy „rozpłynięcie się w niebyt”. A zamiast „chore dziecko” można mówić „uszkodzony płód”. Sejmowi lekarze zapewne uznają to za przejaw wrażliwości oraz elementarnej wiedzy o rozwoju człowieka.
Szanowna Pani Kaju! Po pierwsze: jeszcze raz dziękuję. Za postawę, odwagę, niezłomność, spokój. Przypuszczam, że piątkowe wystąpienie i skandaliczne zachowanie posłów, musiały wiele Panią kosztować.
Mówiła Pani w imieniu swojego syna i innych chorych dzieci. Mówiła Pani w imieniu tysięcy polskich obywateli, dla których życie każdego człowieka ma sens. My, podobnie jak Pani, nie dyskryminujemy obywateli z powodu koloru skóry, ilorazu inteligencji, stopnia niepełnosprawności, wieku. I podobnie jak Pani, nazywamy rzeczy po imieniu: dzieci w Polsce są zabijane tylko dlatego, że PRZYPADKIEM mają ZD. I podobnie jak Pani, nie godzimy się na to, by posłowie którzy PRZYPADKIEM urodzili się bez ZD - pozwalali na mordowanie.
Wczoraj lider RP zagroził Pani procesem. Za co? Przypuszczalnie za odwagę i prawdę w mówieniu o losie ponad 600 chorych dzieci w kraju. Myślę jednak, że sprawy nie przemyślał! Stanowczo powinien zagrozić procesem co najmniej 450 tys. obywateli, którzy podpisali się pod inicjatywą ustawodawczą, którą Pani referowała. W tym mnie: również zabijanie dzieci chorych uważam za bestialstwo i barbarzyństwo.
Tak więc doczekaliśmy się czasów, gdy w kraju teoretycznie demokratycznym, teoretycznie cywilizowanym, i teoretycznie szanującym prawa człowieka i obywatela, demokratycznie wybrani posłowie, de facto (Pani nas reprezentuje) grożą procesami… tysiącom obywateli.
Pani Kaju! Gdyby do kuriozalnego i przerażającego procesu doszło, nie będzie Pani sama! Wszyscy, których Pani reprezentowała, staną za Panią murem.
Agata Puścikowska