Sobór Watykański II słusznie upomniał się o dowartościowanie świeckich i odszedł od klerykalnej wizji Kościoła. Jednak posoborowe przemiany zaciemniły różnicę między kapłaństwem wszystkich wiernych a kapłaństwem urzędowym.
Zjawisko widoczne jest raczej na Zachodzie niż w Polsce. Ale warto wyciągać wnioski, aby uniknąć podobnych błędów. Zaraz po soborze, kiedy oczekiwano nowej wiosny Kościoła, nastąpił największy kryzys tożsamości duchowieństwa od czasów protestantyzmu. W latach 60. i 70. szeregi kapłańskie opuściło ok 46 tysiący kapłanów (tak podaje George Weigel). Seminaria duchowne zaczęły świecić pustkami, wiele z nich zamknięto. Jednocześnie zaangażowanie świeckich w życie parafialne przybierało formy naśladujące posługę kapłańską. Zamieszanie, zarówno w sferze teologii, jak i praktyki, trwa w wielu miejscach do dziś. Sytuacja, którą opowiedział mi znajomy ksiądz z Francji: proboszcz posługuje w kilku kościołach, nie zawsze więc dociera z Mszą świętą do każdej wspólnoty. Kiedy go nie ma, stały diakon prowadzi nabożeństwo. Pewnej niedzieli okazało się, że ksiądz może jednak dojechać i odprawić Eucharystię w kościele, w którym zaplanowano tylko nabożeństwo. Kiedy powiadomił o tym diakona, usłyszał: „A po co Msza? My sobie sami poradzimy”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz