Przedstawiciele wszystkich trzech central - Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność" i Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych - nie przyjdą na piątkowe posiedzenie Komisji Trójstronnej, na które zapraszał je szef KT, minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
We wspólnym oświadczeniu szefowie tych central: Tadeusz Chwałka, Piotr Duda i Jan Guz przypomnieli, że centrale "zawiesiły swój udział w tym gremium, uznając dialog w Komisji za pozorowany".
"Warunkiem powrotu strony związkowej do jakichkolwiek rozmów jest wycofanie ostatniej nowelizacji Kodeksu pracy oraz odwołanie ze stanowiska przewodniczącego Komisji Trójstronnej i ministra pracy pana Władysława Kosiniaka-Kamysza - przypominają szefowie związków w oświadczeniu przekazanym w poniedziałek PAP przez rzecznika prasowego Solidarności Marka Lewandowskiego. - Ponieważ żaden z tych warunków nie został spełniony, skierowane do nas zaproszenie jest bezprzedmiotowe".
Minister pracy, jako szef Komisji Trójstronnej zwołał posiedzenie plenarne na piątek na godz. 11. Jego tematem ma być informacja Ministerstwa Finansów na temat projektu ustawy budżetowej na 2014 r. W niedzielę w rozmowie z PAP szef resortu ponowił zaproszenie dla związków.
FZZ, Solidarność i OPZZ opuściły 26 czerwca posiedzenie Komisji Trójstronnej z udziałem premiera Donalda Tuska. W lipcu centrale związkowe powołały Międzyzwiązkowy Krajowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy, który przeprowadził czterodniowy wspólny protest pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa". W sobotę w kulminacyjnym dniu protestu przez Warszawę przeszła ok. 100-tysięczna manifestacja, organizatorzy mówili o 200 tysiącach protestujących.
Związkowcy oprócz wycofania zmian w Kodeksie pracy, wydłużających okres rozliczeniowy czasu pracy i odwołania szefa resortu pracy, domagają się rzeczywistego, a nie pozorowanego dialogu społecznego, przyjęcia ustawy wymuszającej szybszy wzrost płacy minimalnej i ograniczenia stosowania śmieciowych umów o pracę.
Chcą też, by rząd wycofał się z obowiązującego już podwyższenia do 67 lat wieku emerytalnego, większych wydatków na pomoc bezrobotnym i podniesienia niezmienianych od dawna progów dochodowych upoważniających najuboższych do świadczeń rodzinnych i socjalnych.
W poniedziałek premier powiedział, że związki nie mają racji, jeśli chodzi o ich postulaty. Zaznaczył, że nie były robione żadne wyliczenia, ale żeby zrealizować wszystkie postulaty związkowców "pewnie 250-300 mld zł trzeba byłoby wyłożyć na stół", a efektem ich przyjęcia byłaby utrata pracy przez wiele osób. Mówił, że w przypadku opodatkowania i wprowadzenia składek ZUS od umów śmieciowych pracę mogłoby stracić - według rządowych wyliczeń - 120 tys. osób.
Powtórzył, że dialog powinien odbywać się na forum Komisji Trójstronnej i wojewódzkich komisji dialogu społecznego.