Kapłan, który neguje swego i innych biskupów, nie spełnia podstawowych kryteriów – mówi abp Henryk Hoser, odnosząc się do konfliktu z ks. Lemańskim.
Jest to możliwe. Problemem jest, aby ks. Lemanski sobie uświadomił jaką szkodę obiektywnie wyrządza Kościołowi. Ludzie są bardzo zaniepokojeni tym co się dzieje i są bardzo podzieleni na tym tle. Ksiądz nie ma kary suspensy i jest to też objawem mojej dobrej woli. Wiele ludzi pyta: dlaczego biskup go nie suspenduje? Ale to by powiększyło dramaturgię sytuacji.
Ksiądz Lemański mówi, że kocha Kościół i nie da się z niego wypchnąć.
Dziwię się, że kocha taki Kościół, w którym niewiele już dobrego dostrzega.
A czy Ksiądz Arcybiskup w tym konflikcie ma sobie coś do zarzucenia?
Nigdy nie przypuszczałem, że przybierze on takie rozmiary. Byłem często biernym obserwatorem tego, co się dzieje. Nie mogłem zmienić biegu spraw, a jednocześnie nie mogłem od pewnych zasad, a przede wszystkim relacji biskup-kapłan, odchodzić. Nie chodzi tylko o nieposłuszeństwo moim osobistym decyzjom. Statuty diecezjalne zabraniają wytaczania procesów przed sądem cywilnym bez zezwolenia biskupa, co ksiądz uczynił, nigdy nie prosząc o zgodę. Te same statuty diecezjalne, wzmocnione dokumentem Konferencji Episkopatu Polski, zabraniają występowania księdzu ze swoimi opiniami w mediach niekatolickich bez pozwolenia biskupa, ale też tego nie brał pod uwagę.
Ksiądz Lemański skarżył się, że w rodzinnej parafii nie pozwolono mu przewodniczyć Mszy św. w rocznicę śmierci matki. Powodem mają być tajne instrukcje w diecezji.
Księża w mojej diecezji nie dostali żadnej tajnej instrukcji, tylko umieją czytać dekrety i wiedzą, co jest zakazane, a przede wszystkim, że powinien usunąć się z parafii, którą administrował, bo taki jest wymóg prawa. Ks. Lemański wszystkie przepisy interpretuje na własną korzyść, również uchwały synodu diecezjalnego. Niechętnie odnosi się do meritum sprawy w tym konflikcie, tylko szuka wady proceduralnej.
A słowo Boże może głosić?
Może, ale nie w swojej parafii.
Jak kształtują się stosunki Księdza Arcybiskupa z innymi podwładnymi księżmi. Czy ks. Lemański jest absolutnym wyjątkiem?
Z każdym rokiem są coraz lepsze. Mój problem polega na tym, że jestem tu zaledwie od pięciu lat i nie znam rzeczywistości tej diecezji, tak jak inni kapłani. Najpierw musiałem się nauczyć nazw 180 parafii i nazwisk przeszło 500 księży, nie licząc 17 zgromadzeń męskich i 64 zgromadzeń żeńskich, jakie są w diecezji warszawsko-praskiej. Stopniowo ich poznawałem i dalej poznaję. Nasze relacje są bardzo dobre. A w zarządzaniu diecezji preferuje kolegialny styl. Codziennie spotykam się z kilkuosobowym zespołem Kurii i dopiero po wysłuchaniu jego opinii podejmuję decyzje. Przed wakacjami wprowadziliśmy zwyczaj tygodniowych zebrań wszystkich pracowników Kurii.
Księże Arcybiskupie, jaka koncepcja pełnienia posługi biskupiej jest Księdzu najbliższa?
Staram się wczytać w tę misję, tak jak widzi ją Kościół. Dla mnie Kościół jest przede wszystkim wspólnotą. Nie chcę być samodzierżawnym władcą diecezji, lecz pragnę działać we wspólnocie. Staram się dawać światło i przestrzeń działania wszystkim dobrym inicjatywom, jakie się pojawiają. Dzięki nim ludzie świeccy czują się bardziej odpowiedzialni i twórczy. Sprowadziłem do mojej diecezji nawet z zagranicy nowe zgromadzenia i ruchy apostolskie. A jednemu z nich, Wspólnocie Chemin Neuf powierzyłem prowadzenie dwóch parafii: w Wesołej i Mistowie. Jest to jeden z tych ruchów apostolskich, jakie powstały w Kościele na zachodzie Europy jako reakcja na kryzys posoborowy. Drugim ruchem jaki zaprosiłem jest " Points-Coeur", będący zrzeszeniem wolontariatu, ludzi dobrych serc. Powstał we Francji w 1990 r. a obecny jest dziś na czterech kontynentach, bardzo silnie w Ameryce Łacińskiej, m. in. w Argentynie. Sprowadzam też zgromadzenie zakonne sióstr miłosierdzia z Nevers, do którego należała św. Bernadetta Soubirous. Jestem otwarty na różne doświadczenia apostolskie wypracowane gdzie indziej, gdyż mogą one w twórczy sposób wzbogacić nasz Kościół.
Bardzo zależało mi, by moja diecezja otworzyła misje w Afryce. Podchodzimy do tego bardzo serio, nie tylko wysyłamy kapłanów, ale zapewniamy im pełne utrzymanie i warunki pracy. Podpisaliśmy kontrakt na prowadzenie parafii w Sierra Leone - przez cały zespół stąd wysłany. Parafia prowadzi 20 szkół. Stworzyliśmy specjalny fundusz stypendialny dla dzieci, które idą tam do szkół średnich. Kraj jest zniszczony wojną domową, która pozostawiła także ponad 10 tys. osób niepełnosprawnych, zwłaszcza wśród młodych i ktoś musi się nimi zająć. Na tym polu kierowana przez nas tamtejsza parafia też jest bardzo aktywna.
W Europie pomagamy francuskiej diecezji w Quimper w Bretanii, gdzie odczuwalny jest dramatyczny brak księży. Wysłaliśmy tam dwóch księży, którzy pracują jako proboszczowie. Nasi księża są także na Syberii, na Ukrainie i Białorusi. Jeden jest w Kazachstanie, a inny pracuje wśród Eskimosów na samej północy Kanady.
A jakie są najważniejsze priorytety duszpasterskie w diecezji warszawsko-praskiej?
Priorytetami są rodzina i młodzież. Ostrówek jest otwarty dla młodzieży, w szczególności jako miejsce, które może pomóc w rozeznawaniu swego powołania życiowego. Coraz więcej młodych przyjeżdża tam na kameralne pielgrzymki w małych grupach.
W ramach pomocy rodzinie otwieramy nowego typu parafialne ośrodki formacji rodzin. Funkcjonuje ich już dziesięć. Nie chodzi o to, by zajmować się tylko sytuacjami kryzysowymi w rodzinie, ale by wychowywać ludzi do wykonywania zadań w rodzinie i rozwiązywania różnorodnych problemów. Niezbędny jest taki rodzaj prewencji, zanim kryzys nastąpi. Intensywnie uczymy też małżonków rozpoznawania płodności i innych sfer życia seksualnego, jako daru i wartości pozytywnej, którą winni dobrze znać, szanować i potrafić się nią odpowiedzialnie posługiwać. Okazuje się, że w tych intymnych relacjach ludzie często się bardzo ranią i krzywdzą przez egoizm i agresję. A gdyby potrafili pozytywnie to przezywać , wówczas trwałość małżeństwa i rodziny byłaby dużo większa. Jest to program pod nazwą: "Ewangelizacja intymności małżeńskiej", realizowany w wielu krajach. Teraz staram się go przenieść na grunt polski.
Jeśli chodzi o młodzież, to w Kurii stworzyłem specjalny wydział młodzieżowy, koordynujący rozliczne inicjatywy duszpasterskie dotyczące młodych. Co roku urządzamy spotkania w Ostrówku, które stanowią konkluzję całorocznej działalności młodzieżowej w parafiach. Musi to nabrać jeszcze większego rozpędu. Młodzież musi mieć zadania do wykonania. Jeśli młodzieży nie daje się zadań, tylko werbalnie ją formuje, to taka formacja nie odniesie większych skutków. Młodzież musi mieć jakiś zakres odpowiedzialności. Dlatego - gdzie się da - zakładamy szkolne koła "Caritas", wspieramy harcerstwo i inne struktury młodzieżowe. Zależy mi, aby dać młodym przestrzeń działania prospołecznego, gdyż dziś młodzież jest bardzo zindywidualizowana i ma ogromne trudności w nawiązywaniu relacji na polu pozytywnej współpracy.
Dużą wagę przywiązuję do diecezjalnych środków przekazu: Radia Warszawa i tygodnika "Idziemy". Tygodnik jest czytany, także w innych diecezjach. Ważne jest posiadanie mediów, które uzupełniają istniejący pejzaż medialny. Nasze radio jest jednym z inspiratorów procesu integracji rozgłośni katolickich w Polsce, które nie są zrzeszone w sieci Radia Plus.
Zależy mi na ożywieniu kultu Bożego Miłosierdzia, który może odegrać ważną rolę w odrodzeniu współczesnej religijności. Dlatego wyremontowałem w Ostrówku dawny dom Lipszyców, w którym ongiś Faustyna Kowalska jako młoda dziewczyna była służącą przed wstąpieniem do zakonu.
W jakiej mierze inspiracją dla Kościoła w Polsce i dla Księdza Arcybiskupa osobiście jest i może być papież Franciszek?
Są tacy, którzy straszą mnie papieżem. Ks. Lemański pisał, że gdybym mógł, to i papieża bym zdjął z urzędu, a nie tylko jego. Jeśli chodzi o historię ostatnich pontyfikatów, widzę ciekawą dynamikę Opatrzności. Po Janie Pawle II, papieżu filozofie, ale który miał bardzo duże doświadczenie pastoralne, przyszedł papież profesor, który w bardzo solidny sposób zaktualizował naukę Kościoła. Teraz przyszedł Papież Franciszek, który jest znakomitym duszpasterzem i przemawia nie językiem pontyfikalnym lecz prostym, duszpasterskim. Ludziom się to podoba. Ale odkrywanie jakichś specjalnych nowości w jego nauczaniu nie jest uprawnione. Np. gdy Ojciec Święty mówił do młodych w Brazylii: "musicie iść pod prąd!", to analogiczne cytaty możemy znaleźć i u Benedykta XVI i u Jana Pawła II. Dokładnie w tym samym duchu.
Ale żaden papież nie mówił: "Musicie zrobić raban na ulicach i w waszych diecezjach". Czy będzie "raban" w diecezji warszawsko-praskiej, inny niż ten, jaki robi ks. Lemański?